Uznanie

Wykład noblowski Olgi Tokarczuk poznałem  wieczorem tego samego dnia, którego został wygłoszony, a był to pierwszy dłuższy tekst, jaki przeczytałem w telefonie. Najpierw mnie ujął samym tytułem, wzruszył wspomnieniem o mamie, a potem wprawiał w coraz większy podziw narastającymi wymiarami problemowymi, śmiałością w podejmowaniu kwestii (seriale w Noblu?!), spójnością całego utworu, dla którego owa czułość narratora jest dominantą kompozycyjną. Olga Tokarczuk w sposób nie dający się właściwie wysłowić (przynajmniej mnie) zestraja wzniosłość z powszedniością, wyrafinowanie z prostotą, ekscentryczność ze zwyczajnością. Jest w sobie, a ogarnia cały świat.

Bałem się trochę lektury “normalnej”, w wydruku (dzięki “Gazecie Wyborczej”), ale zakończyła się potwierdzeniem. Może najtrudniej jest uznać wielkość, która jest tuż.