Drżenie

Wolałbym pisać o grze siatkarzy, których wielbię, dochodzić przyczyn ich porażek w kluczowych próbach, boję się jednak, że czeka nas próba niezrównanie bardziej dramatyczna. Piszę to z drżeniem, ale prawie wszystko wskazuje, że w relacjach rządu polskiego z władzami europejskimi nadszedł czas próby ostatecznej i żadne werbalne wybiegi już jej nie oddalą. 

Nawet nie można sobie wyobrazić, że następnego dnia rano obudzimy się poza Unią Europejską, co nocą przegłosuje zlepiona doraźnie większość sejmowa, choć jest to dość realne. Ani słowa o marzeniach i dążeniach pokoleń oraz moich wnuczkach studiujących w ramach programu Erasmus!

Nie można też wyobrazić sobie, że władze UE, które przecież istnieją i co najmniej władają programami dotacyjnymi, będą nadal pozwalały zwodzić się kluczeniem polskich rządzących. I pewnego dnia oznajmią stanowczo: rzeczywista niezależność sądownictwa i wszystkie prawa mniejszości – albo wstrzymanie (zawieszenie) programów pomocowych.

I co wtedy? Jak oni, “nasi” wycofają się rakiem (czyli krętacko) ze swoich deform i ekskluzji? Czy będą nadal kuglować, jak czynią dotąd? A jeśli oni, czyli “eurokraci” już się nie dadzą nabierać, co wtedy?

Trzeba będzie dokonać jasnego wyboru, bo nie da się oszukiwać wszystkich wokół i samych siebie.

Jest pewne, że wobec takiego zwarcia rządzący nie poddadzą się weryfikacji wyborczej, jak uczynili w roku 2007. Co zatem mogą zrobić? Rozszerzyć stan wyjątkowy pod pretekstem zagrożenia pandemią lub uchodźcami…

Może być i strasznie i śmiesznie, ale nic mi od tego nie lepiej. Drżenie nie słabnie, lecz się wzmaga.