Klęska Putlera

Jestem przekonany, że Putler przegra tę wojnę, właściwie już ją przegrał, a jej definitywny koniec jest tylko kwestią czasu. I to, niestety, nie tygodni, lecz raczej miesięcy. Dlatego “morze ofiar”, pospolita przenośnia, której użyłem poprzednio, może być, niestety, odpowiednia. Będzie nam trudno to wszystko przetrzymać, ale Ukraińcom nieporównanie ciężej, a dadzą przecież radę.

Przekonanie swoje opieram na dwóch przesłankach, pierwsza wskazuje Ukraińców, druga Putlera. Jak widać, cały Zachód (włącznie z Polską), czy też wolny świat, odgrywa w tym rolę pomocniczą. Ale od tego, jak ją odegra, wiele zależy.

Po pierwsze zatem – Ukraińcy już wykazali, że są narodem tak niepodległym i ofiarnym, że nie ma i nie będzie siły zdolnej ich pokonać. Trzeba pamiętać, że ich nowoczesna tradycja niepodległościowa kształtowała się wprawdzie od połowy XIX wieku, ale powszechna edukacja w języku ukraińskim liczy zaledwie ćwierć wieku. Przy czym Ukraina pozostaje nadal krajem dwujęzycznym – w migawkach telewizyjnych nierzadko słyszymy mówiących po rosyjsku ukraińskich bojowników, a wspaniały prezydent Żełeński wypowiada się w języku niedawno wyuczonym. Jeśli chodzi o kształtowanie nowoczesnych narodów, właściwie jedno wiemy z pewnością – to mianowicie, że obowiązek szkolny w języku i historii narodowej jest podstawą masowego patriotyzmu, a bez niego nie ma niepodległości państwowej. Oczywiście oblicza tego patriotyzmu są różne – szwajcarski jest odmienny od polskiego, nie tylko dlatego, że wielojęzyczny – jednak edukacja podstawowa jest zawsze jego podstawą. Otóż to, że cała ta olbrzymia przecież, zróżnicowana etnicznie, wyznaniowo, kulturowo i społecznie Ukraina, stawia tak mężny i ofiarny opór imperialnemu najazdowi, najmocniej przemawia za klęską Putlera. Ani jednego aktu poddania, kolaboracji, zdrady – na północy i na południu, we wsiach i w miastach, na pograniczach i w metropoliach. Nie jest już  kwestią, czy Rosja Putlera tę wojnę przegrała, jest tylko pytanie, kiedy będzie zmuszona to uznać.

Po drugie – Putler niczego nie ma, poza gołą siłą militarną, która okazała się zresztą słabsza niż ktokolwiek oczekiwał. Wobec dwóch zbrodniczych olbrzymów, Hitlera i Stalina, obok których będzie historycznie osądzony (mam nadzieję, że również sądownie), jest nędznym karłem. Stalinowski Związek Sowiecki był przeniknięty ideologią komunistyczną, a w jej patos wierzyli nie tylko jego mieszkańcy, ale także komuniści i progresiści na całym świecie. Putler, w porównaniu ze Stalinem, nie ma nic, a jego mowa wypowiadająca wojnę była przeciwskuteczna, bo poniżała tych, których rzekomo chciał wyzwolić. Podobnie niestety z Hitlerem – jego Niemcy popierali go entuzjastycznie, gdyż wierzyli, że jutro będzie do nich “należał cały świat”. I z pieśnią na ustach łamali granice Austrii, Czechosłowacji, Polski, Francji… Rosyjscy żołnierze w Ukrainie są najemnikami, a nie entuzjastami i nikt z nich niczego nie śpiewa, widzieliśmy natomiast takich, którzy płaczą…

Co można zrobić, aby Ukrainę wzmocnić i klęskę tą przyspieszyć? To wszystko, co już robimy (my, to znaczy cały Zachód) – i jeszcze więcej. Ale co właściwie? Może jednak coś, co go naprawdę zaskoczy i przestraszy?