Notatki do rozmowy

Notatki do rozmowy z Tomaszem Stawiszyńskim (TOK FM, “Godzina filozofów”, 23 lipca, godz. 11-12).

Nie mamy równoczesnej polaryzacji politycznej i społecznej – polityczna dwubiegunowość niewątpliwie narasta, społecznie natomiast jesteśmy coraz bardziej zróżnicowani (dochodowo, zawodowo, lokalowo, genderowo, wyznaniowo, kulturowo itp.). Polaryzacja polityczna wiąże się z uniformizacją, nawet totalizacją, co widać coraz wyraźniej na jednym z politycznych biegunów, podczas gdy różnicowanie pociąga za sobą pluralizację postaw, poglądów, stanowisk. Nowoczesne społeczeństwa są pluralistyczne z istoty swojej, podczas gdy tradycyjne stosunkowo jednorodne, nierzadko ideologizowane plemiennie: “Wszyscy Polacy to jedna rodzina”… Nonsens: “wszyscy Polacy” to dziś nieskończenie wiele rodzin, w tym także ich wzorów…

Współczesne społeczeństwo polskie jest wielorako pluralistyczne (także regionalnie, historycznie, etnicznie, genealogicznie itp.), tylko nie ma właściwej reprezentacji na scenie politycznej. Albo przynajmniej jedna część tej sceny wtłacza je w tradycjonalistyczny pancerz.

Jak jest kondycja polskiego społeczeństwa? Tajemnicza, nierozpoznana. Z jednej strony ono nie wydaje się sympatyczne, bo jest niewydarzone, a bywa obrzydliwe, jak przekształcająca się poczwara, z której nie wiadomo co wyleci, z drugiej wykonuje akty tak zaskakujące, jak to masowe, życzliwe przyjęcie uchodźców ukraińskich, którego właściwie nie rozumiemy? Co Polacy w swej głębokiej istocie chcą powiedzieć, powiedzieli, zakomunikowali swą niebywałą reakcją na ukraińskie nieszczęście? Przeczytaliśmy, usłyszeliśmy, zobaczyliśmy w niezliczonych przekazach wzruszające nierzadko formy tej reakcji, ale jaki jest właściwie sens tego “powstania narodu polskiego”, żeby zacytować Mochnackiego? To przecież jest swego rodzaju powstanie, więc trzeba je nie tylko popierać, ale i pojmować. Jego znaczenia dla przyszłości?

Antagonizm wewnętrzny jest głęboki, samo użycie tego słowa to potwierdza – to więcej niż sprzeczność, bo przeciwieństwo, może nieusuwalne. Jaki jest na nie sposób, jeśli w ogóle jest? Po pierwsze trzeba przyjąć, że jest normalnie, społeczeństwa są zróżnicowane, coraz bardziej się pluralizują (co mają wspólnego golfiści z menelami?, hipsterzy z parafianami?, kibole z pięknoduchami?) i trzeba uznać to za normę. Zawsze też będą u nas zakuci tradycjonaliści (może nawet tym będzie ich więcej, im szybsze zmiany) i oszołomieni moderniści (supremacja technologii ich mnoży), a pomiędzy nimi cała mozaika “juste milieu”, jak mawiali Francuzi, która może być matecznikiem stabilności społecznej. Problem właściwie polega na tym, żeby wszyscy uznali wzajemnie prawomocność swego istnienia i porzucili ideologię wykluczenia, która teraz ich zaślepia i zatruwa. Tak – będziemy mieli samych “odmieńców” wokół siebie, bo sami też jesteśmy odmieńcami.

PS. Takie przygotowałem sobie notatki w odpowiedzi na pytania redaktora, wcześniej przysłane, zaś audycja potoczyła się swoim tokiem, jak to zwykle bywa, gdy rozmówca inspiruje, a “temat jak rzeka, miejsce świat”!  Przyjęta żywo, sądząc po odgłosach, które sam otrzymałem.