Roszkowski prochu nie wymyśla

W horrendalnym, często teraz cytowanym fragmencie podręcznika szkolnego, autorstwa Wojciecha Roszkowskiego, pojawia się, potępiany przez autora, “inkluzywny model rodziny”. Inkluzywny znaczy tutaj – włączający wszelkie związki partnerskie i uznający je za formę rodziny. Autor w domyśle przeciwstawia mu ekskluzywny wzór rodziny, polegający na usankcjonowanym (religijnie i państwowo) związku mężczyzny i kobiety (kobiety i mężczyzny?), w celach prokreacji, czyli płodzenia potomstwa. Ekskluzywny model rodziny jest oczywiście wyłączający – wyłącza on wszelkie typy związków partnerskich oraz te prawomocne małżeństwa, których stosunki płciowe nie są prokreacyjne.

Jest oczywiste, że pełna realizacja takiego ekskluzywnego modelu może zostać dokonana tylko pod dozorem państwowym wspartym nadzorem religijnym. Najlepiej w specjalnych ośrodkach “produkcji” lub “hodowli” dzieci. W minionym wieku już to przerabialiśmy i wzory są dobrze znane: “Lebensborn”.

Ostatnio papież za podobne praktyki przepraszał pierwotnych mieszkańców Kanady. Dzieci odrywano tam od rodzin, uznanych za niewłaściwe, zaś ekskluzywizm państwowo-religijny był analogiczny.