Prowincja
05/12/2010
Krępowało mnie trochę użycie świata przedstawionego w Rewizorze Mikołaja Gogola, jako typu nieomal idealnego naszej wschodnioeuropejskiej prowincji, czego dokonałem w swoim wykładzie w Centrum im. Bronisława Geremka, 1 grudnia 2010. Chodziło mi jednak o wiek XIX, podczas którego byliśmy, w znacznej mierze, prowincją wschodniego imperium, więc przywołanie utworu rosyjskiego nie powinno spowodować odrzucenia moich wywodów, jako skażonych “zruszczeniem duszy”. I nic takiego nie nastąpiło, przeciwnie – przykład uznano za utrafiony.
Nazajutrz natomiast doszły mnie wiadomości o wyczynach pewnego prowincjonalnego polityka z Dolnego Śląska, który, co prawda, nie nazywał się Chlestakow, ale wyjęty został żywcem ze sztuki Gogola. Jak on się nazywał? Lapkin-Tiapkin, Uchowiertow, Pugowicyn, a może po prostu: Dzierżymorda?
Jakkolwiek się nazywał, trzeba nam pojąć, że nie mówił polszczyzną sceniczną, lecz polityczną.