The Social Network
02/02/2011
W Newport (Rhode Island, USA) zmarł Mark Chramiec. Nie był jeszcze stary, ledwie przekroczył osiemdziesiątkę, ale wcześnie dopadł go alzheimer i oddalał się już kilka lat. Jakieś dwa miesiące temu jego żona Lesley (Australijka, rodzina ma wielką farmę w głębokim interiorze Nowej Południowej Walii, moja średnie gospodarstwo w Wielkopolsce – i to nas łączy) pisała do nas, że nie jest w stanie zapewnić już Markowi należytej opieki i musi oddać go do zakładu. A stamtąd odszedł na zawsze.
Mark był synem cioci Oleny, siostry Gutka, ojca Ani, więc kuzynem bliskim, klasyfikacyjnie – pierwszego stopnia. Choć był Amerykaninem, gdyż całe prawie życie tam spędził, z wyjątkiem pierwszych lat chłopięcych ( języka polskiego już zapomniał), to utrzymywaliśmy dość żywe więzi. Był marynarzem i żeglarzem, emerytowanym oficerem US Navy, specjalistą od sonarów i z tego tytułu latał dawniej po świecie, wszędzie tam gdzie stacjonowały okręty amerykańskie, gromadząc bonusy linii lotniczych, z których, póki żyła, korzystała także jego mama, czyli ciocia Olena.
Po ojcu Mark był synem Andrzeja Chramca, legionisty, lotnika, attache wojskowego ambasady polskiej w Waszyngtonie (1934-1939, w przybliżeniu). Andrzej przed wojną był prezesem Aeroklubu RP i podróż poślubną, po Europie, państwo młodzi odbyli pilotowanym przez niego samolotem. Wuj ten zmarł dwa tygodnie przed moim pierwszym przyjazdem do Stanów, Ania, która była parę lat wcześniej, jeszcze go poznała. W odróżnieniu od Oleny, z którą można było przegadać całe dnie, był dość mrukliwy, ale lubił przyrządzać sałaty. Po powrocie z wojny, którą przebył w polskich siłach zbrojnych w Wielkiej Brytanii, przekwalifikował się na stolarza i pozostawił po sobie doskonale wyposażony warsztat. Kurtka, jaką po nim odziedziczyłem (rozmiar idealny), była najlepszą, jaką miałem w życiu, a kilku drobnych narzędzi stolarskich nadal używam.
Ten Andrzej Chramiec, z kolei, to syn Andrzeja Chramca, legendarnego wójta gminy zakopiańskiej z przełomu wieków XIX i XX, któremu niedawno postawiono pomnik. Wójt był sławnym lekarzem, twórcą pierwszego zakopiańskiego sanatorium, w którego szczęśliwie zachowanym budynku (na Chramcówkach, rzecz jasna) mieści się obecnie Teatr Witkacego. Wieść niesie, że był pierwszym góralem, który ukończył wyższe studia, a na pewno pierwszym Chramcem i to mnie (pierwszego Walkowiaka) z nim łączy. W roku 2006 Muzeum w Kórniku wydało jego Wspomnienia (ich maszynopis czytałem w roku 1987, podczas pobytu u cioci Oleny w Arlington).
Jego prawnuk Peter Chramiec (po amerykańsku: Kramik), czyli syn Marka, w młodości był dość znanym rockmanem, a teraz projektuje i buduje domy w dalekim “jakimś stanie Oregonie”. Kiedy, przed dwudziestu laty był w Polsce jeździł po niej naszym fiatem, co mu się spodobało. W Zakopanem, we właściwy sobie sposób, fetowali go tuziemcy. Nasz syn Staś utrzymuje z nim kontakty przez Facebooka. I to ich łączy.