Jeszcze z Berlina

Profesor Wolfgang Stock. także publicysta, biograf   i doradca pani kanclerz, młody, bystry, sugestywny przekonywał nas, prawie nieodparcie o nieuchronnym zmierzchu prasy drukowanej (książki mniej, ale też), który już dziś poświadcza dramatyczny spadek ogłoszeń ( 40% w ostatnich latach) oraz upadki wielkich dzienników (np. “Frankfurter Rundschau”). Inne wymowne dane – portale społecznościowe mają już trzy razy więcej użytkowników niż cała prasa razem, łącznie z brukowcami typu “Bild”.

Dwa inne przykłady mocy “nowych mediów” dawały więcej do myślenia. Minister Gutenberg, którego praca doktorska niewątpliwie nie była “czysta”, nie miał żadnego porządnego dochodzenia. Został natomiast cywilnie  zlikwidowany przez anonimowy masowy werdykt “społeczności” sieciowych.

Podobnie pani kanclerz Angela Merkel podjęła, właściwie jednoosobowo (bez rządu i parlamentu) decyzję o wycofaniu się z energii jądrowej, pod naporem masowej, panicznej opinii portalowej (po katastrofie w Fukushimie).

Wystąpienie profesora Stocka miało tytuł: Regieren in der Demokratie angesichts neuer Medien. Co chyba można przetłumaczyć tak: Rządzenie w demokracji wobec nowych mediów. W istocie jednak powodowane było pytaniem: czy wobec inwazji nowych mediów demokracja nie przekształca się w ochlokrację i to najgorszą: masową, anonimową, nieodpowiedzialną. I to jest pytanie, które trzeba teraz mieć na uwadze.