Na powierzchni poematu i w środku
25/04/2014
Tadeusz Różewicz odszedł.
Był pierwszym, który sprozaizował, sprowadził do powszedniości wszelką poezję, a właściwie sztukę słowa. Miron przyszedł po nim i zapewne po jego lekcji, a oni obaj ustawili głos powojennej poezji polskiej.
Sprowadzając poezję do powszedniości, więc w pewnym sensie do profanum, napawał mnie jednocześnie poczuciem świętości, jakim może promieniować sztuka słowa.
Czytałem Go, czytywałem, mogę powiedzieć, że nawet w Nim pobywałem, chociaż wtedy popadałem w niewysławialną grozę, którą przejmowała mnie poezja. Dlatego pewnie bałem się do Niego zbliżyć i nigdy nawet z Nim nie rozmawiałem. Tylko kiedyś w Karpaczu, usiłowałem go podejrzeć, ale mi się nie udało. Teraz dowiaduję się, że zgodnie z ostatnią wolą, zostanie tam pochowany. Będę Go odwiedzał, bo też kocham te góry.
Cytują ciągle Ocalonego:
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź
Dlaczego przemilczają Lament:
mam lat dwadzieścia
jestem mordercą
Niech przeczytają jeden z drugim, drugi przez pierwszy, pierwszy przez drugi, wtedy dopiero dopadnie ich mysterium tremendum. Nawet niepozorny Bursztynowy ptaszek powinien im wystarczyć:
Jesień
ptaszek bursztynowy
przejrzysty
z gałązki na gałązkę
nosi kroplę złota
Jesień
ptaszek rubinowy
świetlisty
z gałązki na gałązkę
nosi kroplę krwi
Jesień
ptaszek lazurowy umiera
z gałązki na gałązkę
kropla deszczu spada.