***

Barbara Skarga jest drobna, krucha, strudzona. Strudzona wiekiem, pracami, życiem. Biret ją trochę podnosi, toga osłania, podczas jej doktoratu honorowego wznosi się nad nią królewskie godło Uniwersytetu Warszawskiego. Wszystko jest jak należy podczas tej uroczystości: oprawa, laudacja, publiczność, pośród której głowy mędrców. Owacja na stojąco trwa, a Gaude Mater Polonia wzrusza. Polska ma się z czego cieszyć.
Ale jest w tym coś więcej niż tylko radość z uczczenia osoby niezwykłej i uczonej wybitnej. Wielu z nas tu obecnych ma za sobą doświadczenia z komuną, nie tylko w  wymiarze teoretycznym, czasem i praktycznym. A ona ma za sobą 10 (słownie: dziesięć) lat sowieckiego więzienia, łagru, zesłania i przeszła przez to wszystko, jak i przez cały potem PRL, nietknięta. Jej sowieckie wspomnienia (Po wyzwoleniu)1 doprowadzone są do granicy ludzkiej wiarygodności, tam gdzie rozpoczyna się świętość. Do dziś nie rozumiem, jak to było możliwe – co takiego niosła w sobie, dawała z siebie ta krucha, drobna, mężna osoba?
Wydaje mi się natomiast, że rozumiem, dlaczego my jesteśmy tutaj i po co ona jest z nami. Żeby nas, mnie przynajmniej, chociaż trochę usprawiedliwić. Kochamy ją i szanujemy, darzymy estymą i uznaniem – to pewne. Ale w jej kręgu czujemy się trochę tak, jakbyśmy zawsze byli z nią. A naprawdę tak nie było.

Przypisy:

1 B. Skarga, Po wyzwoleniu, W drodze, II wyd. krajowe poprawione, Poznań 1990.