***

Na seminarium poświęconym obiecującej pracy doktorskiej Nicole Dołowy o językowym ożywieniu Bretończyków, Łużyczan, Kaszubów postawiono pytanie: a dlaczego właściwie angażować się w obronę takich „mniejszościowych” języków ( tym samym kultur, narodowości, etni itp.)
Odpowiedź  była w samej pracy Nicole – należało tylko ją wydobyć:
ponieważ oni sami, Bretończycy, Łużyczanie, Kaszubi tego chcą. Można więc, nawet należy być im pomocnym. I takie stanowisko zajmuje autorka.
Nie ma natomiast żadnej uniwersalistycznej pozycji, z której dążenia takie można unieważnić, jako ciemny jakowyś partykularyzm, etniczną parafiańszczyznę, szkodliwą na drodze ku jasnej, europejskiej, globalnej przyszłości.
W tej i wielu innych kwestiach jesteśmy nadal dziedzicami Oświecenia, ale po stronie Jana Jakuba Rousseau, a nie Woltera lub Hegla. Duch nasz nie chodzi po cudzych głowach, stara się w nie wnikać.