Wychowanie wychowawcy

W toku żywej dyskusji nad Etosem lewicy, jaką toczyliśmy w sobotni, mroźny wieczór (23.I) w Nowym Wspaniałym Świecie, czyli w klubie Krytyki Politycznej, doszliśmy do pytania, które było niezamierzoną parafrazą sławnej kwestii z Tez o Feuerbachu Marksa: kto wychowuje wychowawcę? Dyskusję tę, poważnie i treściwie otworzyli Jerzy Jedlicki (esjem mówionym) oraz Agata Bielik-Robson, nadając jej ton właściwy, do którego starałem się dostroić. To oni też, pośród wielu wątków wskazali i ten, kwestionując zarazem antypaternalistyczną orientację, jaką wydobywam z postaw moich bohaterów: Abramowskiego, Brzozowskiego, Radlińskiej, Korczaka zwłaszcza. Antypaternalizm ten, w tej samej mierze jest zwrócony przeciw tradycyjnemu, ziemiańskiemu patronactwu (“dla ludu”), co i nowoczesnemu, inteligenckiemu “uświadamianiu mas”.

Każda międzyludzka relacja, także między-społeczna   (między-kulturowa, między-narodowa) winna opierać się na wzajemności, będącej przeciwieństwem wyniosłości. Wzajemność ta, czyli “spotkanie”, “dialog”, w terminach współczesnej filozofii, jest przeciwieństwem “wnoszenia świadomości z zewnątrz” – w terminach minionej ideologii. Janusz Korczak był, nie wiedząc o tym i nie zabiegając o to, antytezą Włodzimierza Lenina.

Marks swoim sposobem, choć pośrednio odpowiedział na pytanie: kto wychowuje wychowawcę? Uczynił to w najsławniejszej tezie jedenastej, w której pojawili się filozofowie, którzy mieli świat zmieniać, a nie tylko, jak dotąd, go interpretować. Ci “nowi filozofowie”, to ideologowie, którzy następnie świadomość zorganizują – w partii zawodowych rewolucjonistów. Skutki tej organizacji znamy nadto dobrze.

Jak na to pytanie odpowiedział Janusz Korczak? Bardzo prosto: wychowawcę wychowują wychowankowie. I to wystarczy. Także jako wzór wszelkiej relacji.