Wspomnienie z lata
02/10/2010
Właściwie siedziałem całe lato na wsi, a najdalsze wędrówki uprawiałem z psem lub po zakupy, tyle co pieszo lub rowerem. Ale kilka razy przejechałem samochodem po północnym Mazowszu: Ostrołęka, Łomża, Płock. Szosy dobre, wyraźna poprawa w ostatnich latach, domów nowych mnóstwo, dostatnich, murowanych, piętrowych, pod dachówką lub blachodachówką, kolorowo tynkowanych, z ogrodami, iglakami, kwietnikami. Zagrody chłopskie znikają, bo nie buduje się już stodół, przy kombajnowaniu na polu nie ma potrzeby: ziarno jedzie do młyna, a słomę się paczkuje lub worywuje. Więc domy wiejskie nie różnią się od miejskich, zaś Mazowsze zaczyna być jednym długim, przedmiejskiem continuum, prześwietlonym polami, łąkami i lasami. A na tym przedmieściu coraz częściej zdarzają się dziełka dawniej niesłychane: koszą trawę (oczywiście kosiarkami) przed ogrodzeniem, pielęgnują tam kwiaty!
Pięknieje nam, można powiedzieć, nasza Polska cała! Tylko…tylko co? Widziałem jakieś kilkaset takich dostatnich domów i zadbanych ogrodów. Przed żadnym jednak nie chciało mi się zatrzymać i w żadnym nie chciałbym zamieszkać. Dlaczego? Przecież nie dlatego, że mają kanalizację, łazienki, systemy kominkowe i telewizję satelitarną, a może nawet centralne odkurzacze.
Żadnego wdzięku ani czaru, przygnębiajacy brak stylu, w indywidualnych posiadłościach pełna anonimowość.Polskie przedmieście zamieszkuje polska przeciętność, a jej główną cechą jest brak wyrazu, poprawna standardowość, nowoczesna nijakość.
“Kto jest ten dziwny nieznajomy?” – zapytywał poeta, mając na myśli transcendencję. A mnie gnębi to pytanie w odniesieniu do immanencji: “kto jest ten dziwny nieznajomy?” – który zamieszkuje naszą ziemię i którym jesteśmy my sami?