Zdarzenia (cd)

Na seminarium dyskusję mieliśmy dość rozproszoną, mimo, że punkt wyjścia było konkretny: Królik po berlińsku. “Europa środkowa w filmie dokumentalnym” – jak to ugryźć, jak to ująć? To i tamto, trochę tak, trochę nie, ktosik w świetle, cosik po omacku. W końcu stanęło na dwóch sugestiach: uporządkować gatunkowo (epika, alegoria, groteska), albo ideowo (indywidualizacja, personalizacja itp.).

Ale jak wyszedłem i się przeszedłem, to pomysł przyszedł: “miejsca niepamięci”, w tej “dokumentacji”. Bo każdy z tych filmów, w swojej demaskatorskiej intencji, coś zakrywa, jeśli nie ukrywa.

***

A potem wstąpiłem sobie do knajpeczki i tu godzinka samotnej detanty w tym szumie i gwarze , za którym przepadam –  ani słuchać nie  trzeba  uważnie, ani nic mówić nie muszę. Kaszaneczka pyszna, wódeczka rozkoszna, zaś długonoga U., która podaje, przepływa przez lokal tak wdzięcznie, że jej kaskada złotorudych włosów drży, jak żagiel w łopocie.

***

Gdy wyszedłem – okazało się, że znowu idę pod prąd, mianowicie manifestacji “smoleńskiej”, zdążającej w kierunku pałacu prezydenckiego. Jej tłumność trochę mnie zaskoczyła i powstrzymała. Zszedłem na bok, bo nie chciałem się przeciskać i być źle widzianym. W przytłaczającej większości byli to ludzie starsi, głównie kobiety, z patriotycznymi znaczkami, zniczami  i  krzyżami. Miałem  wrażenie,  że  pamiętam  je  spod  tych  kwietnych  krzyży  w  stanie  wojennym. Dewiza dobrze znana: Smoleńsk to Katyń.

Jak schodziłem w bok, naszedłem na jednego młodego w panterce i długich butach, który właśnie mówił do swego towarzysza:

“- Każda taka akcja ich…”

Powstanie trwa.