Lęk

Nie mogę powiedzieć, że sobie ich przypominam, gdyż ich nie zapomniałem, ale chwilami nawiedza mnie chęć, żeby zadzwonić do T., M., J., W., i kilku innych jeszcze osób, z którymi nie wiąże mnie jakaś codzienna zażyłość, lecz dziesiątki lat dobrych odniesień i lepszych myśli. Zadzwonić, pozdrowić, pogadać, umówić się na jakieś zobaczenie.

I co? I nic, ani dzwonienia, ani pozdrowienia, nie mówiąc już o spotkaniu i gadaniu. Jakoś samo przechodzi…

Dlaczego tak? Z czego te zaniechania? Z zasiedzenia, rozleniwienia, samodurstwa? Nie, chyba nie… Raczej z obawy, z lęku.

Lepiej niech już będzie tak jak jest, niż ma zniknąć to, co było.