Fizyka państwa

Janusz Palikot w rozmowie opublikowanej w “Gazecie Wyborczej” (Co ma Bóg do Palikota, rozmawia Agnieszka Kublik, 7-8 stycznia 2012) tylko do pewnego stopnia trzyma się poglądów dotyczących urządzenia państwa, przede wszystkim jego świeckości, gdyż przekracza laicką wstrzemięźliwość, kiedy na pytanie: “Co ma Bóg do Palikota?” odpowiada: “Nic. Czyste nic. Nigdzie nie widać żadnych znaków, aby coś miał chcieć. Tym bardziej, że go najzwyczajniej nie ma…”

Pomijam to, że takie orzeczenie kłóci się najwyraźniej z wiarą w wędrówkę dusz, którą deklaruje najpoważniej, bo to poniekąd jego prywatna sprawa, ale polityk, który dąży do reformy państwa nie może angażować w te dążenia żadnej metafizyki. Staje bowiem wówczas  na tym samym gruncie, na którym działają ci, którzy państwo deifikują i wznawia walkę ateistów z fideistami, której skutki będą nieszczęsne, jeśli nie złowrogie!

Janusz Palikot, który określa się jako filozof, powinien wiedzieć, że państwo jest urządzeniem fizycznym,  należącym do świata fenomenów, a nie metafizycznym i z noumenami nie ma nic wspólnego. Jest to różnica analogiczna do tej, jaka  dotyczy tytułu jego filozoficznej pracy magisterskiej. Miała ona na pewno tytuł Transcendentalna jedność apercepcji u Kanta,  a nie Transcendentna jedność apercepcji u Kanta, jak napisał w GW.

Podsumowuję: państwo podlega umysłowi ludzkiemu (“transcendentalnemu”), a nie boskiemu (“transcendentnemu”) i trzeba Palikota umysłowi temu przywrócić! Albo Palikotowi przywrócić ten umysł!