Pytanie

Kiedy zalewa cię powódź pustych słów, nadymanych egotyczną intonacją, wtedy wyobraź sobie, że grasz w szachy i to nie partię zapisywaną, lecz realną – z polami i figurami. Musisz przewidywać, planować i realizować całe sekwencje posunięć, które tak cię pochłoną, że tamto zacichnie i się oddali.

Powodzi nadętych słów nie można się przeciwstawić słownie, bo wtedy się  je pomnoży. Zalew taki można skutecznie  wyminąć tylko milczeniem. Milcząc unieobecnić się, czyli przenieść w wyobrażoną partię szachów.

A  jeśli fala podchodzi do gardła i nie można już jej znosić? To co?

Odrzucić szachownicę i wyjść z tej gry!

To dopiero jest agresja! Ale dlaczego za agresję nie uznaje się topienia ludzi w powodzi zbędnych słów?