“Finansjalizacja”

Tego neologizmu użył  Jacek Żakowski w celnym i zwięzłym tekście trafiającym w samo sedno komunikacyjnego monstrum, które nosi nazwę ACTA. (Acta ad acta czyli co ma wspólnego internet z biblioteką, “Gazeta Wyborcza” 23 stycznia 2012).   Wszyscy, którzy jeszcze myślą o powszechności kultury i wiedzą, co ona oznacza, winni ten tekst przyjąć jako apel i podpisać się pod nim!

Monstrum ACTA, w interpretacji Żakowskiego nie jest zaskakującym wyjątkiem w tym świecie, lecz szczególnym, klinicznym przypadkiem  globalnego procesu “finansjalizacji”. Cytuję, żeby niczego nie przeinaczyć:

“Ten proces, który genewskie Obserwatorium Finansów nazywa finansjalizacją, to postępująca zamiana relacji na transakcje. W przypadku ACTA chodzi o ugruntowanie w prawie międzynarodowym zamiany relacji twórcy i odbiorcy w transakcję dostawcy z nabywcą. Wedle logiki stosowanej w ACTA sensem twórczości przestaje być inspiracja, a staje się transakcja.

Od 30 lat finansjalizacja dewastuje kolejne sfery życia społecznego. Zamienia pacjenta w klienta, a lekarza w dostawcę usługi medycznej. Ucznia zamienia w nabywcę oferty edukacyjnej, nauczyciela czyni jej wykonawcą. Czytelnika czy widza przemienia w target reklamowy, wierzyciela w anonimowego posiadacza prawa do kredytu, które może w każdej chwili komukolwiek odstąpić, z adwokata czyni przedstawiciela prawnego, z dziennikarza – mediaworkera, z naukowca dostawcę wiedzy lub innowacji itp. Istotą przestaje być treść relacji, a staje się wartość transakcji.”

O czym trąbią, kiedy trąbią o kryzysie? O finansach, a reforma finansów ma nas zbawić. Czy ktoś z matadorów mówił o ludziach, środowiskach, grupach, klasach, społeczeństwach? Nie, ponieważ ten język, a z nim takie podmioty zostały odrzucone. Finansjalizacja starcza teraz za wszystko, dlatego trzeba ją wreszcie odrzucać. Zaczynając od odrzucenia ACTA.