Coś się dzieje

We wtorek, 14 lutego, w kawiarni cieplickiego hotelu Caspar odbyło sie spotkanie czytelnicze poświęcone książce Caspara Schwenckfeldta, Dokładne opisanie jeleniogórskiego ciepłego zdroju położonego na Śląsku pod Karkonoszami, ktorej pierwsze, oryginalne wydanie ukazało się w Goerlitz w roku 1607. Dziełko to autorstwa wybitnego, renesansowego lekarza (od 1593 – miejskiego w Jeleniej Górze) i przyrodnika (wydał też Thesaurus pharmaceuticus  czyli Skarbiec farmaceutyczny oraz Theriotropheum Silaesie  czyli Zwierzyniec śląski), spolszczył udatnie Andrzej Paczos, zredagował Stanisław Firszt, a współpracowali z nim profesor Zbigniew Domosławski i dr Adolf Andrejew. Edycję opracowano pomysłowo i starannie, wzbogacono ilustracjami, winietami i przypisami, co uczyniło z tego pierwszego opisu źrodeł cieplickich nie tylko lokalną osobliwość, ale także uniwersalny przyczynek do dziejów kultury, bo dbałość o zdrowie cielesne niewątpliwie do niej należy. Proszę sobie, na przykład, przeczytać rozdziałek Jak należy się właściwie przygotować do ciepłej kąpieli (s. 69-71). Można powiedzieć, że każda strona tego wydania została odpowiednio pomyślana, a dokonano tego w wydawnictwie AD REM w Jeleniej Górze. Rzecz jasna publikacja tak wyszukana nie mogłaby dojść do skutku, gdyby nie mecenasi, których jest cała lista, więc ich tu nie powtórzę, wspomnę tylko władze miejskie, stowarzyszenia kulturalne i towarzystwa naukowe, a także sponsorów prywatnych, wśród nich, miły mnie szczególnie, hotel Caspar w Uzdrowisku Cieplice. Nie mogę niestety opowiedzieć więcej o tym  spotkaniu, gdyż musiałem je opuścić, a to dlatego, że nieopatrznie zarezerwowałem sobie miejsce na spektaklu w jeleniogórskim teatrze Norwida, wychodziłem jednak z kawiarni, zdumiony tym, że przybyło na nie kilkadziesiąt osób, a niektórzy siedzieli na hotelowych schodach.

Monodram Alessandro Barrico, którego Jedwab czytałem kiedyś  z zapartym tchem,  Novecento w przekładzie Haliny Kralowej, w reżyserii Krzysztofa Prusa i ze scenografią Marka Mikulskiego, był popisem jednego aktora Jacka Grondowego, który nas bawił, uczył i zadziwiał,  dlatego  (i tu sala była pełna)  pożegnaliśmy go owacją na stojąco.