Łosza

Dzisiaj, w niedzielny poranek, około siódmej, przez przypominającą jezioro rozległą łąkę, która oddziela nas od położonej przy szosie wsi, dostojnym krokiem przeszła klępa łosia z dwoma wyrośniętymi łoszakami i ten widok odebrał mi mowę oraz osłodził gorycz wczorajszej piłkarskiej porażki, którą zresztą nie przejąłem się bardzo.

Właściwie uważam, że jest to zdrowa zimna kąpiel po tych bombastycznych gejzerach “największego sukcesu w XXI wieku”, “największej imprezy w dziejach Polski”. Już tego nie mogłem znosić, więc mam nadzieję, że im wszystkim (politykom, organizatorom, mediotom i kibicom) przejdzie ta dziecięca choroba i zabiorą się wreszcie za porządek w znanej zbyt dobrze organizacji przestępczej.

A poza tym bardzo bawi mnie to, że z dalszych rozgrywek odpadły Polska i Rosja. I na co wam była ta cała “wojna polsko-ruska, “cud nad Wisłą” i “Królowa Korony Polskiej”? A Czechom szczerze biłem brawo, gdyż zwycięstwo zdobyli umiejętnie i okazali się waleczni.

Taka łosza przechodzi koło nas rzadziej niż odbywają się podobne mistrzostwa.