Chlestakowszczyzna

Od razu sobie pomyślałem, że ten od Amber Gold jest Chlestakowem, a nie żadnym demonem. Jego powodzenie towarzysko sytuacyjne było niezrównane – siódmym zapewne zmysłem wyczuwał, w jaki sposób okręcać ludzi wokół siebie i czynić wrażenie wpływowego – tu dobrze jest mieć nazwisko premiera, tam pociągnąć prezydenta miasta, a gdzie indziej wesprzeć wybitnego artystę w historycznym dziele. I wtedy ma się spokój w podejrzanych interesach – kuratorzy milczą, prokuratorzy się wycofują, sędziowie nadskakują.

Czy panowanie chlestakowszczyzny  jest problemem  Marcina P.? Ależ skąd! Jak to było u Gogola? “Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie! Uch wy!!!”

Tylko to nie jest scena teatralna, lecz polityczna i raczej płakać nam trzeba, niż się śmiać. Sceną tą rządzi partia, która ma w nazwie przymiotnik “obywatelska”, a jak widać, wspiera się głównie na Bobczyńskich i Dobczyńskich. Którzy w sztuce Gogola też byli za “obywateli”.