Agresja

Zdaje się, że słucham profesora, w każdym razie nie studenta i nie doktoranta (na konferencji studencko-doktoranckiej), który nie wypowiada ani jednego dorzecznego zdania, a jest z siebie zadowolony. Mówi, mówi i mówi – nie tylko nie ma z czym dyskutować, ale nie sposób też czegokolwiek sprostować. Można to tylko życzliwie przemilczeć. Ale trzeba niestety przetrzymać.

Gdybym mu przerwał – uznano by to z akt agresji, choć byłby wyzwoleniem. Dlaczego namolnej głupoty nie uważa się za agresywną?