cd

I jeszcze to pochmurne popołudnie, kiedy na tarasach Bruhla smyczkowy tercet trzech studentek grał “Eine kleine Nachtmusik”. Otaczał je wieniec emerytów różnych nacji, a ja dołączyłem akurat wtedy, kiedy zabrzmiało radosne “Menuetto-Allegretto” i zapatrzyłem się na prześliczną wiolonoczelistkę. Która oczywiście, jak z Apollinaire’a, była rudowłosa.