Pytanie otwarte

Znowu, po kilku latach, ale o tej samej porze roku i dnia, w pociągu z Fryburga do Lozanny, w pełnym słońcu nad Jeziorem Genewskim: lekkie mgiełki nad taflą wody, winnice złocą się jesiennie, trawy ciągle soczyście zielone, krówki różnobarwne pasą się beztrosko, a domki pośród nich świeżo malowane. W Szwajcarii – mówiono mi – nie zawsze wiadomo, czy to krowy pasą się między domami, nawet w miastach, czy też domy stoją pośród krowich pastwisk. Więc z moim towarzyszem podróży popadamy, oczywiście, w zachwyt i, na dodatek, przepowiadamy sobie liryki lozańskie.

Ponieważ takich upojeń nie znoszę zbyt długo, więc dla obniżenia nastroju wtrącam kąśliwą uwagę:

– Ale bocianów – mówię – to oni nie mają.

Na co mój towarzysz podróży (prof. Krzysztof  Trybuś z UAM):

– Może to jest taki kraj, z którego one nie chciałyby odlatywać?