Znaki, oznaki?

Coś się dzieje z Prometeuszem… Najpierw Gosia L., zaprasza do czytania Frankensteina Mary Shelley  (czyli Nowoczesnego Prometeusza), potem Krzyś P., pisze do mnie w liście o konieczności przemyślenia “wątku faustyczno-prometejskiego” w nowoczesnej kulturze europejskiej, Janek M., organizuje konferencję o prometeizmie międzywojennym (na której być nie mogłem, lecz program przestudiowałem), a na koniec, w przeddzień Święta Zmarłych nadają w filmowej telewizji Frankensteina Kennetha Branagha, którego oglądamy z zapartym tchem.

To tylko znaki, czy może aż oznaki?