Powinności
15/12/2014
Wtedy, kiedy zdarzyło się to, co nigdy dotąd nie miało miejsca w dziejach świata, poczuli się oszołomieni i zagubieni. Oddali w tym zagubieniu kawałek naszego państwa, więc i nas samych, niecnym praktykom władz, co prawda sojuszniczych, ale jednak obcych. Które na dodatek dobrze wiedziały, że są to praktyki zakazane na ich własnym terytorium i nie do przyjęcia też w praworządnych państwach europejskich, Kanadzie, Australii, Nowej Zelandii. Dlatego wymuszono dopuszczenie tych praktyk na państwach terminujących dopiero w rządach prawa, ich władze zaś okazały się uległe. Wstyd, oczywiście, być traktowanym jak niedouczony terminator, wstyd ulegać wymuszeniu łagodzonemu walizką “zielonych”, więcej niż wstyd – być współodpowiedzialnym za ohydę takich praktyk. Rozumiem jednak, że przed dziesięciu laty, wobec wydarzeń nowych i osłupiających, można się było poczuć zagubionym. Było już jednak dość czasu, żeby się odnaleźć.
Odrzucam zatem bezwarunkowo to, co mi się mówi dzisiaj – że mianowicie morderców można traktować morderczo. Po pierwsze – jest to relikt plemienny: krew za krew wszystko załatwia. Cywilizacja zaczyna się od odrzucenia takiej wiary. Po drugie – tym, których torturowano w Kiejkutach niczego nie dowiedziono i nie stanęli też oni przed żadnym sądem. Ci więc, którzy nazywają ich mordercami, dowodzą tylko, że niczego nie zrozumieli i niczego się nie nauczyli. Jeśli nie stać ich na przyznanie się do winy, powinni chociaż milczeć.