Żałość

Nie mam dobrego słuchu i tego już nie da się naprawić. Ale bywa i tak, że tylko muzyką mogę sobie pomóc. Wtedy kładę się brzuchem na leżu, powieki szczelnie zaciskam i wbijam twarz w poduszkę, aby ponad nią, jak zając na miedzy, wystawić słuchy. I słyszę jakoś lepiej –  wokół siebie, głębiej w sobie.

Tak słuchałem wczoraj Symfonii pieśni żałosnych  Henryka Mikołaja Góreckiego.

Z żałości po zmarłym przed laty przyjacielu, o którym coś próbuję – o nim i wokół niego.