Ze szpitala

W szpitalu, jak w szpitalu, czas jest pusty. Podzielony na jałowe odcinki biernego wyczekiwania na kolejne zabiegi, posiłki, obchody. Co więcej – im mniej impulsów w realiach, tym mniej ożywienia w głowie, nawet imaginacja – przynajmniej u mnie – zamiera.

Jakiś drobiazg jednak się trafia. Otóż do pani, która zawiaduje pokojem kuchennym (w którym można sobie zrobić herbatę) mówi się: “Pani kuchenkowa”.

“Pani kucharka” lub “pani kuchenna” – wykluczone, “kuchta” – nie do pomyślenia!

“Pani kuchenkowa” została zapewne uformowana na wzór “pani salowej” lub “pani oddziałowej”.  Albo “pani prezydentowej” lub “pani profesorowej”. Ale – pani prezydentowa nie zarządza prezydentem, a pani profesorowa – profesorem. Podczas gdy “pani kuchenkowa” swoją domeną rządzi suwerennie. Więc ten przyrostek godnościowy (“owa”) ma tu moc znaczeniową, a połączony ze zdrobnieniem (“kuchenka”) daje tej władzy ludzkie ciepło. Co gdzie indziej prawie nigdy się nie zdarza.