Warunek

Muszę zacząć od deklaracji, choć tego unikam, bo dlaczego właściwie rządzący, którzy są mi ideowo obcy, mieliby mnie zmuszać do samookreślenia? Oni są konserwatystami, ogładzonymi (Gowin) lub sękatymi (Czarnek), a ja jestem progresistą, czyli postępowcem, więc różnię się od nich podstawami poglądu na świat: inaczej rozumiem osobę ludzką, rodzinę,  więź społeczną, naród, historię, ludzkość i religię. Nie muszę teraz swojego rozumienia wykładać, bo rozpoznaję je, wzbogacam i klaryfikuję we wszystkich moich książkach. Zauważę tylko na marginesie, że anty-pisowska opozycja polityczna, we wszystkich swoich odmianach, zwłaszcza liberalnym i socjaldemokratycznym, wyzbyła się całkiem idei postępu, nie umiejąc jej nadać współczesnej i przemawiającej do ludzi postaci, dlatego jest mniej lub bardziej bezradna wobec dokonywanej systematycznie i konsekwentnie rewolucji konserwatywnej, której ostatnie orzeczenie TK jest klarownym przykładem: to my orzekamy kim jest człowiek, ustanawiamy jego prawa i będziemy je egzekwować.

Jeśli podstawy ideowe tej konfrontacji politycznej są dość jasne, choć jedna strona konfliktu je ma, a druga się ich pozbawiła, to pragmatyka rządzenia ostatnich tygodni zwłaszcza (miesięcy też, ale nie będę się aż tak cofał), staje się coraz bardziej niepojęta i dlatego musimy zacząć naprawdę bać się o przyszłość. Zaraza bowiem narasta w tempie zastraszającym, jej prognozy, także oficjalne, budzą prawdziwą trwogę. Eksperci tę “drugą falę” zapowiadali, rządzący zapowiedzi przyjmowali (podobno przygotowano “pakiet zaleceń”), ale przez sierpień i wrzesień zachowywali się tak, jakby te zapowiedzi były eterem, a pakiet – papierem.

Zastanawia mnie teraz taka oto kwestia polityczna: jak było możliwe, aby w apogeum pandemii (miejmy nadzieję, że już je osiągamy), podłożyć własnemu obozowi politycznemu dwie bomby odłamkowe i to na jego przeciwnych skrzydłach? “Piątka Kaczyńskiego” jest bombą podłożoną prawicowej orientacji obozu i jako rozrywająca już zadziałała. “Orzeczenie TK” (będące niewątpliwie “jedynką Kaczyńskiego”) prowokuje lewicowe i postępowe protesty nie tylko samych kobiet, ale wprawia też w konfuzję centrowych spadkobierców Lecha Kaczyńskiego (był zwolennikiem “kompromisu aborcyjnego” i otwarcie się za nim opowiadał.)

Pytam zatem, dlaczego Jarosław Kaczyński bomby te zdecydował się teraz odpalić (przecież mu ich nie podłożono), w sytuacji dla tej eksplozji najgorszej, bo blisko apogeum epidemii? Odpowiedź łatwa, pozornie słuszna jest taka: chodziło o to, aby przykryć wywołanymi przez te bomby rozgłośnymi skutkami, porażkę (mam nadzieję, że jeszcze nie klęskę) rządzących w opanowaniu epidemii. Odpowiedzią taką już się posługują rzecznicy opozycji, ale oni przeważnie używają odpowiedzi łatwych, czyli słabych.

Sugeruje odpowiedź trudniejszą, może mocniejszą. Jarosław Kaczyński wcale nie jest tak bogojczyźnianym konserwatystą, jak prawie nieustannie swoich towarzyszy, wyborców i księdza Rydzyka zapewnia. Pozostały w nim pewne centrolewicowe “obciążenia”, którym ta “piątka” dała dyskursywny wyraz. Ponieważ nikt w jego obozie nie jest w stanie go przed niczym powstrzymać, rozpoczęto procedowanie ustawy tuż przed apogeum zarazy, licząc na to, że przejdzie jeszcze przedtem. Niestety nie przeszła, a ujawniła przykrą dla prawicy prawdę: jej prezes nie jest spiżową osobowością polityczną, lecz człowiekiem sprzecznym wewnętrznie, wywołującym przeciwieństwa zewnętrzne. Dla jego zwolenników nastąpiło “odczarowanie” przywódcy, a czy jego przeciwnicy potrafią to wykorzystać, dopiero zobaczymy. Lepszym na to sposobem niż nieustanne wyklinanie, byłoby uporczywe analizowanie sprzeczności, którym podlega i które nim powodują.

“Jedynka Kaczyńskiego” jest horrendalnym błędem pragmatyki politycznej. Wywołanie tego konfliktu w obliczu narastającej pandemii, której szczyt może być katastrofalny, nie jest żadną przykrywką sytuacji zdrowotnej, przeciwnie – jest oburzającą odsłoną arogancji rządzących, którzy swoje poglądy narzucają “prawem i lewem”. Co to głębiej znaczy? Nie to, że są wierni swoim radykalnie konserwatywnym poglądom, gdyż wierność taką można okazywać jaśniej i  lepiej. Przepchali to orzeczenie teraz, ponieważ liczyli, że zaraza ograniczy protesty, a ludzie skupieni na obronie przed chorobą, przełkną to w milczeniu. Zapewne byli też w strachu, że w innej, bardziej normalnej sytuacji wcale to się nie uda. Co z tego wynika? To, że bardziej się boją niż to okazują, i to, że źle kalkulują.

Jeśli to prawda, to można znaleźć na nich sposób – trzeba ich lepiej rozumieć i lepiej od nich kalkulować. Żeby ich lepiej rozumieć, trzeba mieć niezależny od nich, zakresowo co najmniej równoważny, pogląd na świat; żeby lepiej od nich kalkulować, trzeba umieć liczyć na dalszą metę. A do tego konieczne są jasne i rozwinięte, przeciwstawne podstawy ideowe.