Marek odchodzi

Marek zmarł. Czuję to odejście głęboko, głębiej niż w ostatnich latach czułem jego obecność. Oddaliliśmy się od siebie wcześniej nim dopadł go kolejny wylew i jego okrutne skutki, ale w chwili ostatecznego rozstania wraca to, co najlepsze, tamte liczne lata pełne przyjaźni, bliskości, odzewu. Jurek N. mawiał kiedyś, że prawdziwa przyjaźń jest odmianą miłości i chyba miał rację – był czas, że Marka w pewien sposób kochałem, budził mój podziw i zazdrość, ceniłem jego niezwykły umysł i uczyłem się od niego, znosiłem jego dziwactwa i fochy, wtórowałem mu w wypadach i papojkach. Myślałem sobie, że jeśli istnieje filozofia, to dzięki takim umysłom specjalnie filozoficznym, jak malarstwo istnieje dzięki oczom specyficznie malarskim.

Był ciężko, nieludzko właściwie chory przez ostatnie lata i nie umiałem mu w tym  towarzyszyć. Wyrzucałem to sobie, ale nie mogłem dać rady, bo kiedy się widzieliśmy, to płakaliśmy jak mali chłopcy. I teraz też nie mogę powstrzymać łez.

Był osobowością wybitną i prawdziwie tragiczną. Trzeba czasu, aby się z tym oswoić, trzeba czasu, żeby ten tragizm pojąć.

Pożegnania

W piątek 20 maja pożegnaliśmy godnie wieczorem wspomnień, naszego przyjaciela Adama Sikorę. My – to znaczy Jacek Migasiński, Józef Duriasz, Jerzy Niecikowski, Stanisław Pieróg, Andrzej Kołakowski, piszący te słowa oraz wszyscy przybyli, których było wielu.

Przypomniałem sobie, że trzeba to zaświadczyć, a nie uczyniłem tego wcześniej dlatego, że wyszliśmy stamtąd jacyś podniesieni  i zaspokojeni. A o tym się przecież nie pisze!

Dziś wiadomość o śmierci Marka Siemka. Czarna seria trwa, lepiej o tym nie myśleć.

Matecznik

Marian Pilot, Ssapy, szkudły, świętojanki. Słownik dawnej gwary Siedlikowa. Oficyna wydawnicza Kuba, Warszawa 2011.

Wiedziałem już od jakiegoś czasu, że mój przyjaciel pracuje nad swoim dziełkiem wiekopomnym, bo nawet czasem mnie o coś zapytywał, choć ja nie z Siedlikowa (powiat Ostrzeszów), lecz raczej z Rogaczewa (powiat Kościan). Sporo słów się tu pokrywa, bo ancug, glaca, albo tytka znaczą u nas to samo, ale czegoś mi też brakuje, na przykład bany lub badejek. Takiego dziełka z Rogaczewa jednak spisać mi się nie uda, nie tylko dlatego, że jestem od Mariana bardziej leniwy i mniej dociekliwy, lecz także dlatego, że i stamtąd, jak z kilku innych moich poniekąd miejsc, się wyrodziłem (najpierw z Tarnobrzegu, w którym się urodziłem).

A on wciąż żyje w swoim mateczniku. Tylko mu tego zazdrościć!  Zaś Matecznik tegoż autora (Warszawa 1988) należy poszerzyć i wznowić!

Werdykt

Jesli chodzi o zespoły koncertowe najbardziej widowiskowym jest niewątpliwie FC Barcelona.

Odtwórstwo historyczne

Ciekawe, komu zawdzięczamy to, że Barack Obama przyjechał do miasta, które wyglądało tak, jak by było okupowane, a jego mieszkańcy podlegali godzinie policyjnej. Może chodziło o to, żeby mu uzmysłowić, jak to naprawdę wyglądało?

Jeśli tak, to przynajmniej jest jasne, kto to zrobił? ” Grupa rekonstrukcji historycznych!”  To ona przejęła władzę w mieście, czego zresztą należało się  już  dawno domyślać.

***

Magdalena Saryusz-Wolska, Spotkania czasu z miejscem. Studia o pamięci i miastach, fotografie Jurgen Hohmuth, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011.

Kolejny tom serii Communicare autorstwa młodej uczonej, który bardzo polecam. Dla zachęty proszę przeczytać rekomendację Anny Zeidler-Janiszewskiej na 4 stronie okładki. I sprawdzić, że chodzi o Wrocław, Gdańsk i Berlin.

Polska nie ma żadnej boskiej misji

“Brzozowski był pierwszym pisarzem i myślicielem, który zrozumiał, że są różne, dawne i nowe modele polskości i czym jest konflikt pomiędzy nimi…”

Rozmawiał Adam Leszczyński, “Gazeta na Święta”, 30 kwietnia – 1 maja 2o11, s. 18.

Rozmowa we Lwowie

Ukrainskij literaturnij proces staw składnikom litieraturono-politicznoj kulturi u Polszczi. “Wysokij Zamok”, 25-26 bereznia 2011 roku, s. 12.

***

Wiliam Arens, Mit ludożercy. Antropologia i antropofagia, przeklad Włodzimierz Pessel, wstęp i redakcja naukowa Magdalena Radkowska-Walkowicz. Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2010.

To jest jedna z najbardziej ekscytujących książek antropologicznych ostatnich dekad! Wreszcie po polsku, w serii Communicare, polecam zdecydowanie.

***

Eugeniusz Kabatc, Ostatnie wzgórza Florencji. Opowieść o Stanisławie Brzozowskim. Wydawnictwo Studio Emka, Warszawa 2011.

Dziękuję autorowi za książkę i dedykację. Jego znawstwo Italii i Florencji budzi moją zazdrość. Niestety jest błąd w tej sztuce: “opowieść dokumentalna”, jak określa ją autor, nie powinna wprowadzać zmyślonego  narratora, a jej historyczni bohaterowie nie mogą wypowiadać się w mowie niezależnej, ponieważ nikt nie zapisał i nie autoryzował tych wypowiedzi.

Next Page »