Testament Andrzeja Walickiego

Walicki.wywiad

Tak się szczęśliwie złożyło, że kiedy myślałem o tym, jak ważne jest to, co myślał Andrzej Walicki, pani Alina Molisak przysłała mi tę rozmowę z Nim.

Dziękuję, zapraszam do lektury. Warto przeczytać i pomyśleć.

Słabość?

Tak, oczywiście, dzień po dniu łapię wszelkie wiadomości z Białorusi, chociaż polskie przekaźniki spisują się coraz gorzej, wczoraj w BBC było lepsze sprawozdanie z Mińska, niż w telewizjach polskich.

Właściwie trudno jest pojąć, że to już 29 dzień  tego masowego oporu, w którym, ze strony protestujących nie doszło do żadnego aktu przemocy, a reżim zgromadził przeciw nim całą artylerię. Nie sposób przewidzieć, jak to się skończy, jednak wiadomo, że nie będzie już tak, jak było, chociaż Łukaszenko może jeszcze potrwać jakiś czas.

Manifestacje białoruskie nie mieszczą się w żadnym wzorze historycznym – ani Pałac Zimowy, ani Stocznia Gdańska, ani Majdan Niepodległości – dlatego tak trudno przewidzieć ich następstwa. Kluczem pozycji, moim zdaniem, jest postawa “siłowików”, dopóki nie zaczną przechodzić na stronę protestujących, dopóty wymuszona, chwiejna równowaga sił  będzie trwać. Ten jeden wczoraj, który wpadł w panikę po zdarciu maski, bo bał się rozpoznania, może być oznaką rzeczywistej ich słabości. Jeśli tak się boją swoich bliskich, to zaczną pękać niezadługo. Manifestanci to czują, dlatego będą się zbierać w kolejne niedziele, a my duchem będziemy z nimi.   

Drobiazgi

“Forum Kobylińskie”, nr 1 (66), 2020, zob. strony 4, 8 i 18.

Odkrywcze skrywane, “Książki. Magazyn do czytania”, czerwiec 2020, s. bn (około 100).

Dyskusja z Wykładem Noblowskim Olgi Tokarczuk

Andrzej Mencwel, Czuły wielogłos, Twórczość nr 7/8, 2020 (Jubileusz 75 lecia!), s. 197-203.

Pamięć

“Kurze łapki w kącikach Twoich oczu”, powiedziała w pewnej chwili córka, żegnając Tatę nad grobem i wtedy coś we mnie załkało. Pogrzeb Władzia był skromny, najbliższa rodzina i garstka przyjaciół, ale wielki promieniującą miłością. On ją miał w sobie, budził wokół siebie i pozostawiał nie tylko w najbliższych.

Kim był Władysław Kiżys, pochowany wczoraj na Cmentarzu Bródnowskim? Był człowiekiem pięknym, ucieleśnieniem dobra, którym innych obdzielał.

Był moim pierwszym warszawskim przyjacielem, poznałem go w pokoju na Kickiego, kiedy przyjechałem na egzaminy wstępne (zapewne 30 czerwca 1957 roku, egzaminy rozpoczynały się 2 lipca),a On już tam był, zaopiekował się mną i stał się moim przewodnikiem. 

I tak już zostało, chociaż odpowiadaliśmy za siebie każdy z osobna, a z upływem lat widywaliśmy się rzadko, coraz rzadziej, niestety. Ale nigdy nie utraciłem Jego przyjaźni i jej okruchy dawaliśmy sobie tylko telefonicznie. Prawie w przeddzień Jego pójścia do szpitala, z którego już nie wrócił, udało mi się jeszcze posłać Mu książkę, a On do mnie zadzwonił. 

Nie mogę powiedzieć: Żegnaj Władziu, bo póki moja pamięć będzie trwać, On będzie w niej obecny.