Nauczyciel

Wróciłem ze swojego schroniska, położonego co prawda w Kotlinie, lecz z widokiem na Góry Olbrzymie, gdzie szczęśliwie nie słuchałem i nie czytałem żadnych bieżących informacji, akurat na wiadomość o śmierci Jerzego Szackiego. Poczułem się nią osobiście ugodzony, ponieważ od lat uczyłem się od Niego, a ciesząc się przyjazną Jego życzliwością, miałem taką wewnętrzną pewność, że mogę zaraz zejść z uniwersyteckiej skarpy  na dół, do mieszkania na Lipowej, a On, umieszczając mnie zręcznie pośród piramid książek i papierów, odpowie rzetelnie, choć powściągliwie na dręczące mnie pytania.

Pewność ta była ważniejsza psychicznie, niż faktycznie, ponieważ przez wszystkie te dekady (pierwszy raz uczestniczyłem w seminarium Szackiego około roku 1965), byłem u Niego osobiście ledwie kilka razy, zawsze w czasach krytycznych, a wychodziłem pokrzepiony, nie przez pocieszenie, lecz przez uzdolnienie do należytej refleksji. Zawsze odtąd byłem pewien, że On tam jest, na swoim miejscu w świecie, równie mądry i równie spolegliwy.

Życie w czasach krytycznych, w jakich żyliśmy i żyjemy, nie jest łatwe dla nikogo, również dla ludzi nauki, ale świadomość, że niezmiernie rzadko, jednak prawdziwie, przydarzają się wśród nich mędrcy, będący ostoją dla otoczenia i autorytetem ponad nim, życie to trochę ułatwia, a mnie umacnia.

Podziwiałem Jerzego Szackiego za miniatury historyczne (Kontrrewolucyjne paradoksy) i za monumentalną encyklopedię humanistyczną (Historia myśli socjologicznej), i za wszystkie właściwie książki, dzieła te zostaną z nami, ale Jego w tym miejscu na świecie już nie będzie.

Stara szuflada

Andrzej Mencwel, Bo czas już nadszedł, “Kultura i rozwój”, nr 1 (1)/2016, s. 124-128.

Zaproszenie na wystawę

rekomendacja

Wystawa Magdaleny Kossakowskiej.

Fundacja Galeria Autonomia, ul. gen. Andersa, Warszawa.

Otwarta od 28 października do 11 listopada.

Wspomnienie Wajdowskie

Zmarł Andrzej Wajda? Kim był? Twórczym gigantem – z racji mocy, pasji i talentu. Czy w kulturze polskiej był Żeromskim drugiej połowy XX wieku? – takie nasuwa mi się pytanie. Więc “sercem Polski’, “sumieniem Narodu”, “ostatnim Wajdelotą”?  Choć zwroty ówczesne brzmią anachronicznie,  nie jest przypadkiem, że pytanie to można jeszcze postawić w odniesieniu do twórcy filmowego, ale już nie wobec pisarza, a byli tacy, którzy tę pozę przybierali. Gdy myślimy o Andrzeju Wajdzie, coś  jednak  jest na rzeczy, choć on sam wcale się tak nie oznajmiał, ani nie stylizował.

Kończę te ogólności, bo prowadzą one do pisania rozprawy, a chcę tylko wspomnieć osobiście. Zapewne w początku maja 1957 roku (skoro oficjalna premiera była 20 kwietnia) obejrzałem “Kanał” Wajdy w kinie “Pionier” w Żarach. Poszliśmy razem, paru chłopców maturzystów, na wieczorny seans i przeżyłem tam rodzaj iluminacji. Obrazy filmowe pamiętam słabo (nie chcę nakładać późniejszych), ale emocje wracają do mnie ciągle żywe. Zdaje się, że poobgryzaliśmy sobie paznokcie do ciała i krwi, bo potem stało się to motywem naszych wspomnień. Niczego podobnego już później w kinie nie przeżyłem, choć widziałem przecież trochę arcydzieł.

Dąbrowska w Krakowie

plan-dabr_ulotka_a5        awers_dabr_ulotka_a5

Pigoniówki

Struna wspomnień, przędziwo pamięci, uroniony kłos, poruszeństwo chłopskie, okopowizna, przygniot porządku rodowego, upiór przywileju, wwiązali się w historię, poniewolna turystyka, wartogłów, żmudna polszczyzna, ziemniaczysko, żwawe życie umysłowe, obłudni umizgacze, dorodnośc cywilizacyjna, przodownik kulturalny, rzetelna prostota, zasiew i zaczyn, wydziwaczanie, tamtoczesny moment, próba ognia prawości.

Latem czytałem trochę Stanisława Pigonia, który jest klasykiem polskiej prozy humanistycznej i wypisałem sobie garść słów i zwrotów, które nazwałem, jak wyżej – pigoniówkami.

I jeszcze jedno zdanie: Tak to zwykle bywa: od pana gorszy jest półpanek czy ekonom, od inteligenta – poduczonek.

Franciszkanizm kosmiczny

Ksiądz profesor Michał Heller jest autentycznie przejęty geometryczną harmonią wszechświata. Właściwie wierzy w jego inner perfection, choć zwrot ten charakteryzuje spójność teorii, a nie kosmicznej empirii. Kiedy mówi o tej harmonii w swoim uwodzicielskim wykładzie, odwołując się sugestywnie do dzieł malarzy i poetów, czuję, że promieniuje franciszkańską życzliwością do wszelkiego stworzenia. I tę życzliwość rzutuje w kosmos – w jego wizji  obejmuje ona wielki wybuch, zderzenia galaktyk, czarne dziury…

Porywające, ale niestety niepewne.

(Wykład Michała Hellera na zakończenie XX Festiwalu Nauki w Warszawie, pt. Geometryczne piękno wszechświata, 2 października, godz. 17, Audytorium Dawnego BUW-u, sala przepełniona).