Niespodzianki

Kasper Bajon, Fuerte, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020.

List do Kaspra Bajona

 

Leon Battista Alberti, Sto bajek, przełożył i opracował Włodzimierz Olszaniec. Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2020.

Parobek rzekł do osła: “dlaczego nie kopiesz innych osłów, tak, jak kopiesz ludzi?. Bo osły – odpowiedziało zwierzę – nie łają mi skóry.

Wybitna edycja równoległa, łacińska i polska, czytelna i przejrzysta, z mocą światła na stronie, z doskonałymi przekładami profesora Olszańca i jego zachęcajaco pouczającym Wstępem. Powinszować i podziękować, co niniejszym czynię.

Jest to VII tom wydawanej przez Instytut Filologii Klasycznej Uniwersytetu Warszawskiego Biblioteki Renesansowej. 

Czekamy na następne! 

 

 

Zaproszenie

Kilkutysięczna manifestacja ludności Żar i  okolic (Żagań, Szprotawa, Lubsko …) przeszła ulicami miasta, poprzedzana przez kawalkadę motocyklistów, a zamykana przez kierowców aut. Z okien śródmiejskich kamienic oklaskiwano protestujących, a policjanci zachowywali się poprawnie. Proszę zobaczyć relację video na stronie “Żary, nasze miasto”.

Warunek

Muszę zacząć od deklaracji, choć tego unikam, bo dlaczego właściwie rządzący, którzy są mi ideowo obcy, mieliby mnie zmuszać do samookreślenia? Oni są konserwatystami, ogładzonymi (Gowin) lub sękatymi (Czarnek), a ja jestem progresistą, czyli postępowcem, więc różnię się od nich podstawami poglądu na świat: inaczej rozumiem osobę ludzką, rodzinę,  więź społeczną, naród, historię, ludzkość i religię. Nie muszę teraz swojego rozumienia wykładać, bo rozpoznaję je, wzbogacam i klaryfikuję we wszystkich moich książkach. Zauważę tylko na marginesie, że anty-pisowska opozycja polityczna, we wszystkich swoich odmianach, zwłaszcza liberalnym i socjaldemokratycznym, wyzbyła się całkiem idei postępu, nie umiejąc jej nadać współczesnej i przemawiającej do ludzi postaci, dlatego jest mniej lub bardziej bezradna wobec dokonywanej systematycznie i konsekwentnie rewolucji konserwatywnej, której ostatnie orzeczenie TK jest klarownym przykładem: to my orzekamy kim jest człowiek, ustanawiamy jego prawa i będziemy je egzekwować.

Jeśli podstawy ideowe tej konfrontacji politycznej są dość jasne, choć jedna strona konfliktu je ma, a druga się ich pozbawiła, to pragmatyka rządzenia ostatnich tygodni zwłaszcza (miesięcy też, ale nie będę się aż tak cofał), staje się coraz bardziej niepojęta i dlatego musimy zacząć naprawdę bać się o przyszłość. Zaraza bowiem narasta w tempie zastraszającym, jej prognozy, także oficjalne, budzą prawdziwą trwogę. Eksperci tę “drugą falę” zapowiadali, rządzący zapowiedzi przyjmowali (podobno przygotowano “pakiet zaleceń”), ale przez sierpień i wrzesień zachowywali się tak, jakby te zapowiedzi były eterem, a pakiet – papierem.

Zastanawia mnie teraz taka oto kwestia polityczna: jak było możliwe, aby w apogeum pandemii (miejmy nadzieję, że już je osiągamy), podłożyć własnemu obozowi politycznemu dwie bomby odłamkowe i to na jego przeciwnych skrzydłach? “Piątka Kaczyńskiego” jest bombą podłożoną prawicowej orientacji obozu i jako rozrywająca już zadziałała. “Orzeczenie TK” (będące niewątpliwie “jedynką Kaczyńskiego”) prowokuje lewicowe i postępowe protesty nie tylko samych kobiet, ale wprawia też w konfuzję centrowych spadkobierców Lecha Kaczyńskiego (był zwolennikiem “kompromisu aborcyjnego” i otwarcie się za nim opowiadał.)

Pytam zatem, dlaczego Jarosław Kaczyński bomby te zdecydował się teraz odpalić (przecież mu ich nie podłożono), w sytuacji dla tej eksplozji najgorszej, bo blisko apogeum epidemii? Odpowiedź łatwa, pozornie słuszna jest taka: chodziło o to, aby przykryć wywołanymi przez te bomby rozgłośnymi skutkami, porażkę (mam nadzieję, że jeszcze nie klęskę) rządzących w opanowaniu epidemii. Odpowiedzią taką już się posługują rzecznicy opozycji, ale oni przeważnie używają odpowiedzi łatwych, czyli słabych.

Sugeruje odpowiedź trudniejszą, może mocniejszą. Jarosław Kaczyński wcale nie jest tak bogojczyźnianym konserwatystą, jak prawie nieustannie swoich towarzyszy, wyborców i księdza Rydzyka zapewnia. Pozostały w nim pewne centrolewicowe “obciążenia”, którym ta “piątka” dała dyskursywny wyraz. Ponieważ nikt w jego obozie nie jest w stanie go przed niczym powstrzymać, rozpoczęto procedowanie ustawy tuż przed apogeum zarazy, licząc na to, że przejdzie jeszcze przedtem. Niestety nie przeszła, a ujawniła przykrą dla prawicy prawdę: jej prezes nie jest spiżową osobowością polityczną, lecz człowiekiem sprzecznym wewnętrznie, wywołującym przeciwieństwa zewnętrzne. Dla jego zwolenników nastąpiło “odczarowanie” przywódcy, a czy jego przeciwnicy potrafią to wykorzystać, dopiero zobaczymy. Lepszym na to sposobem niż nieustanne wyklinanie, byłoby uporczywe analizowanie sprzeczności, którym podlega i które nim powodują.

“Jedynka Kaczyńskiego” jest horrendalnym błędem pragmatyki politycznej. Wywołanie tego konfliktu w obliczu narastającej pandemii, której szczyt może być katastrofalny, nie jest żadną przykrywką sytuacji zdrowotnej, przeciwnie – jest oburzającą odsłoną arogancji rządzących, którzy swoje poglądy narzucają “prawem i lewem”. Co to głębiej znaczy? Nie to, że są wierni swoim radykalnie konserwatywnym poglądom, gdyż wierność taką można okazywać jaśniej i  lepiej. Przepchali to orzeczenie teraz, ponieważ liczyli, że zaraza ograniczy protesty, a ludzie skupieni na obronie przed chorobą, przełkną to w milczeniu. Zapewne byli też w strachu, że w innej, bardziej normalnej sytuacji wcale to się nie uda. Co z tego wynika? To, że bardziej się boją niż to okazują, i to, że źle kalkulują.

Jeśli to prawda, to można znaleźć na nich sposób – trzeba ich lepiej rozumieć i lepiej od nich kalkulować. Żeby ich lepiej rozumieć, trzeba mieć niezależny od nich, zakresowo co najmniej równoważny, pogląd na świat; żeby lepiej od nich kalkulować, trzeba umieć liczyć na dalszą metę. A do tego konieczne są jasne i rozwinięte, przeciwstawne podstawy ideowe.     

     

         

   

Rarytas

Kultura. Teka redakcyjna, nr 9/1969.

Wydano w dwudziestą rocznicę śmierci Redaktora Jerzego Giedroycia w nakładzie 300 egzemplarzy.

Wprowadzenie Rafał Habielski i Iwona Hofman.

Instytut Książki, Instytut Literacki Kultura, Pracownia Badań nad Instytutem Literackim UMCS, Kraków, Paryż, Lublin 2020.

Wybrać akurat ten, spośród 637 innych, numer “Kultury”, poświęcony pamięci Gombrowicza, z jego Ostatnim wywiadem oraz  pożegnalnymi esejami Czesława Milosza, Sławomira Mrożka i Konstantego Jeleńskiego, którego reprint uzupełnia tę edycję, już było sukcesem. Nawet Tyrmand pisze o Hłasce w tym numerze przekonywająco!

Reprint Teki redakcyjnej w jej pierwotnym formacie, z widokiem wszystkich dopisków i wklejek jest bezcennym źródłem, dla wszystkich badaczy dzieła Jerzego Giedroycia.

Dziękuję, winszuję, pozdrawiam też wszystkich uczestników dzisiejszej konferencji w UMCS, która, mam nadzieję, właśnie się toczy – z wszystkimi restrykcjami.

 

 

 

 

Antropofagia, cd.

 “Głód był tak wielki, że zdarzały się przypadki kanibalizmu, a w (…) Buchcicach, gdy matka poszła coś wyżebrać i ukraśc dla umierających dzieci, jedno z dzieci skonało, a rodzeństwo ciało braciszka pokrajało i ugotowało w garnku. Matka powróciwszy dzieliła się tą strawą. Fakt ten sądownie został stwierdzony” – pisał w zbiorze wspomnień mieszkańców okolic Tarnowa z lat 1846-1848 krakowski publicysta Ludwik Dębicki.

Cytuję za pouczającym posłowiem Arkadiusza S. Więcha do książki Radka Raka, Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakubie Szeli. A jaka  jest ta książka jeszcze nie wiem, ale wkrótce będę wiedział. I napiszę. 

Bez zmian

Dzień za dniem upływa w tej zarazie. Materii przyrasta, ale formę, formę trzeba wykuwać.

Podarki z Kadzidła

Michalina Deptuła, Robert Kozera, Dariusz Łukaszewski, Pracownia. Tryptyk kurpiowski. Pracownia na Pastwiskach, Cieszyn 2020.

Marianna Staśkiewicz, Dwaj Anieli do mnie przyśli. Urząd Gminy w Kadzidle. Kadzidlo 2020.

Bożena Mozyro, Alicja Dzisiewicz, Dariusz Łukaszewski, Miasto. Miestas. Pracownia na Pastwiskach, Cieszyn 2020.

Marcin Żerański, Michał Bogdański, Dariusz Łukaszewski, Gmina Kadzidło. W samym sercu Kurpiowszczyzny. Przewodnik turystyczny. Pracownia na Pastwiskach, Cieszyn-Kadzidło, 2020.

Wszystkie te dary zawdzięczam mojemu Honorowemu Wójtowi, panu Dariuszowi Łukaszewskiemu. Odnotowuję je ze znacznym opóźnieniem, bo przyszły na adres uniwersytecki, a tam się przez długie tygodnie nie bywało. Poziom autorski i szata wydawnicza wszystkich tych książek budzą uznanie i podziw. A bardzo mnie cieszy, że ich wydawca o pięknym mianie  (Pracownia na Pastwiskach) na ostatniej z nich (Przewodnik turystyczny) połączył Cieszyn z Kadzidłem. 

Winszuję i dziękuję.

 

Najpoważniej

Andrzej Romanowski, Anty-komunizm czyli upadek Polski. Publicystyka lat 1998-2019. TAiWPN Uniwersitas, Kraków 2019.

Upadek Polski następował od początku Trzeciej Rzeczypospolitej. Niezależnie od jej wyjątkowych, wręcz niewyobrażalnych sukcesów. Przyczyną był ideowy fundament tego państwa: solidarnościowy antykomunizm (faktycznie łże-antykomunizm), sprzężony z politycznym katolicyzmem (faktycznie łże-katolicyzmem). Rozumiane w ten sposób antykomunizm i katolicyzm paraliżowały odzyskane państwo od początku. Stawały się ważniejsze niż Polska.

To tylko wyimek ze stronniczki Od autora. Całość bardzo pobudzająca! Wywołana nią korespondencja z Andrzejem Romanowskim – w toku.

 

Włodzimierz Mich, W epoce mowy. Tom 1. Kultura. Wydawnictwa Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Lublin 2020.

Byłem  recenzentem (nie bezkrytycznym) tej opasłej monografii kultury oralnej, jej technik, znaczeń, opozycji i  odniesień. Z uznaniem przyjmuję wydaną książkę i polecam wszystkim, którzy myślą fundamentalnie, a nie okazjonalnie, o kulturze ludzkiej jako takiej.

 

Przypomnienie

Z filmu Obywatel Jones Agnieszki Holland, którego nie zdążyłem zobaczyć w kinie (coraz rzadziej zdążam…), ale szczęśliwie natrafiłem na płytę w empiku, pozostała mi w pamięci najmocniej, może lepiej; działa na mnie w przypomnieniach, scena kanibalizmu. Jest ona tak subtelnie, powściągliwie i sugestywnie zarazem rozegrana, że nawet samo to słowo wydaje się niestosowne, wobec tych dzieci zepchniętych na granicę istnienia. “Ludożerstwo”,  jeszcze gorzej zresztą, może najlepiej  “antropofagia” – scjentyficznie, przeto eufemistycznie. Ale mniejsza o słowa, chodzi przecież o sztukę, która stawia nas na tej granicy.

W kwestii antropofagii mam pogląd radykalny: nie było kultur ludzkich, w których ją “gastronomicznie” (tak to się określa) uprawiano, stworzono natomiast wiele legend “ludożerstwa” różnych ludów (często sąsiadów), aby ich właśnie odczłowieczyć, uzasadniając przeto ich eksterminację. “Kanibalizm” pochodzi od “Karibu”, zmiękczonego etnonimu pierwotnych mieszkańców Wysp Karaibskich, wyniszczonych całkowicie w pół wieku po Kolumbie. Ale w różnych kulturach istniała i działa antropofagia rytualna i symboliczna, której najbardziej wymowną może postacią jest “ciało i krew Chrystusa”, spożywane podczas uczty eucharystycznej.

Przekroczenia uniwersalnego, moim zdaniem, zakazu kanibalizmu, przydarzały się jednak w różnych sytuacjach ekstremalnych i do nich należy również stalinowski Hołodom0r, więc w filmie Obywatel Jones nie można było takiego epizodu pominąć, żeby nie nadwątlić wiarygodności całego przekazu. Jedynym znanym mi przedtem kinowym obrazem antropofagii był film Alive (Frank Marshall, 1993) o dramacie w Andach z lat siedemdziesiątych (streszczenie w internecie), w którym pokazano sceny koniecznego dla przeżycia rozbitków kanibalizmu, odpowiednio przez nich rytualizowane, dzięki temu przyjmowane ze zrozumieniem. Ale to byli dorośli mężczyźni, na dodatek w większości sportowcy (reprezentacja piłkarska).

 Agnieszka Holland wybrała do swego obrazu dzieci, które takiej rytualizacji odprawiać nie mogły, byłoby to bowiem sztuczne i nieuchronnie teatralne. Poprowadziła je jednak tak, że one są jednocześnie zaradne w musie i bezradnie niewinne, więc przyjmujemy je nieomal rodzinnie, ze współczuciem. I scena ta, trwającą taktownie chwilę, bez żadnej ekscytacji, zapada w pamięć, czego świadectwem ten zapis.  

     

Cząstka i podzięka

Przed wojną, Zdanie. Pismo Stowarzyszenia “Kuźnica”, nr 1-2 (184-185) 2020, s. 97-99. Z adnotacją: Fragment większej całości, której ukończenie nie daje się przewidzieć. Czyli cząstka.

Ten numer “Zdania” jest ostatnim zredagowanym przez Edwarda Chudzińskiego, szefa czasopisma od lat dwudziestu. Jest naprawdę bogaty, z pozycjami wybitnymi, których nie wyliczam (żeby  nikogo nie pominąć), ale je polecam.

Z powodu separacji pandemicznych egzemplarz dotarł do mnie później, tym mocniejsze są jednak moje wyrazy uznania i wdzięczności dla Edwarda, zawsze niezawodnego i zawsze przyjacielskiego. Liczę na to, że uda nam się spotkać, jak to zwykle bywało, w Klubie Księgarza, podziękować należycie odchodzącej redakcji i powitać nową!