Strach się bać!

Już klika dni upłynęło, a człowiek, jak wiadomo, trawi z czasem, dania gorzkie i piekące. Ale tych obrazków z Placu Powstańców nie mogę przełknąć i ciągle mam je przed oczami.

Państwo jest prawnie sankcjonowaną instytucjonalizacją przemocy i staje się nią tym bardziej, im mniej argumentów zostaje tym, którzy nim rządzą. Bardziej się jednak  boję tworzenia sekciarskich bojówek, niż całych oddziałów policji na ulicach. Jeśli przy tych oddziałach pojawiają się przebierańcy, a okazują się nimi  wyszkoleni antyterroryści, którzy brutalnie biją pałami pokojowe manifestantki, wtedy policja stacza się na poziom bojówek, a państwo traci sankcje prawne. Teraz już bojówki mogą się przebrać za policję i katować kogo zechcą.

Ale to nie jest, niestety, sztuka Sławomira Mrożka na scenie teatralnej. To są ulice polskich miast. 

 

PS

Zapomniałem poprzednio zaznaczyć, że do nazwy “Bracia polscy” przywołał mnie Andrzej Romanowski, który na moją wzmiankę o arianach przypomniał, że tym mianem dyskredytował ich Piotr Skarga.

Od czego zacząć?

Ostatnie spiętrzenie zarzutów wobec hierarchów kościoła katolickiego mnie nie zaskakuje. Właściwie od czasu afery byłego arcybiskupa Paetza jestem przekonany, że hierarchia ta uprawia odwiecznie korporacyjną zmowę. Cała monarchiczno-feudalna struktura kościoła rzymskiego zmowę tę sankcjonuje i dopóki ona się nie zmieni, dopóty oczyszczenie nie nastąpi. Słowem – nie ma co ścigać się w doraźnych demaskacjach, trzeba sprzyjać prawdziwej reformie, czyli – reformacji.

Najlepiej byłoby wezwać do powrotu, wygnanych w 1658/1660 Braci Polskich. Niech Sejm Rzeczypospolitej odwoła uchwały zmuszające ich do opuszczenia kraju lub konwersji. Od tego trzeba zacząć.   

Poczucie

Z samego rana, gdy uzmysłowiłem sobie, że Marynia, moja jedyna siostrzenica, ze swoimi córkami, Anią i Kasią, będą u grobu swojej mamy i babci, a mojej siostry Lety, w Żarach, wtedy nie tylko poczułem żal, że mnie z nimi nie będzie, ale, że jestem kością z jej kości. Z ich kości – bo pochowana tam jest również druga moja siostra, Truda.

Obie są już prochem, a ja czuję je w sobie.   

Regresja

Orędzia Macrona (France 24) wysłuchałem z uwagą i zazdrością. Nie, nie jestem zwolennikiem jego poglądów i nawet ich bliżej nie znam, bo nie zajmuję się też sytuacją gospodarczą Francji, podziałami społeczno-politycznymi, konfliktami religijno-etnicznymi, jak morderczy zamach w Nicei, wykonany nazajutrz po tym orędziu. Dość dobrze tylko wiem, że inwazja koronawirusa we Francji porównywalne jest z polską, choć francuska służba zdrowia jest o wiele lepsza, a zbrodnicze zamachy, powtarzające się periodycznie, wyrażają konflikt religijny.  W Polsce też mamy do czynienia z konfliktem religijnym, szczęśliwie  znacznie słabszym i nie pociągającym za sobą, jak dotąd, ofiar śmiertelnych.

Jeśli generalne sytuacje naszych krajów są porównywalne, to polityczny sposób bycia prezydenta Macrona dzieli kosmiczna odległość od tegoż sposobu bycia polskich liderów strony rządzącej. Muszę wymieniać ich w liczbie mnogiej, ponieważ nie wiadomo, kto tutaj właściwie ponosi odpowiedzialność za państwo: prezydent, premier, czy też wicepremier, będący prezesem partii rządzącej i swego rodzaju nadprezydentem i nadpremierem.

Prezydent Macron został wybrany przez część obywateli, ale sprawując swój urząd reprezentuje ich wszystkich, do nich wszystkich się zwraca i to nie do jakichś ogólnych Francuzów, lecz do poszczególnych grup społecznych, które umie rozróżniać i specyfikować, ze względu na ich położenie i możliwości życiowe. Dlatego kiedy kończy wezwaniem do wszystkich Francuzów, czujemy się wezwani, nawet nie będąc Francuzami.

Nadprezydent nasz został też wybrany przez część, lecz pozostał liderem tylko jednej z partii, reprezentującej około jednej trzeciej wyborców, czyli jedną piątą obywateli. Przemawia on zdecydowanie jako reprezentant ich poglądów i interesów, które uznaje za wyłączne i wyłącznie możliwe. Resztę czyli większość obywateli wyklucza, a ich poglądy piętnuje wyzwiskami. 

Prezydent Macron całkowicie skupiony na powadze sytuacji zdrowotnej, przyznaje, że dotąd nie działano skutecznie, czyli popełniono błędy, bierze na siebie odpowiedzialność za te błędy i przedstawia rozwinięte, miejscami detaliczne środki, które zostaną użyte w walce z epidemią. Prezydent jest szefem państwa, czyli całego aparatu państwowego i czuje się odpowiedzialny za działanie każdego jego ogniwa. Będzie tę odpowiedzialność egzekwował.

Nadprezydent polski pomija powagę sytuacji zdrowotnej, nic nie mówi o skuteczności dotychczas stosowanych środków, nie wspomina miesięcy błędów i zaniechań, nie zapowiada żadnych nowych sposobów powstrzymania epidemii. Zajmuje go natomiast przerzucenie odpowiedzialności za narastanie zarazy na manifestantów. Ignoruje istnienie oraz odpowiedzialność olbrzymiego państwowego aparatu bezpieczeństwa, który w rządzie nadzoruje.

Gdy Macron kończąc, woła: “Vive la France!” “Vive la Republique!”, Kaczyński państwa polskiego w ogóle nie wymienia, “Najjaśniejsza Rzeczpospolita” dla niego nie istnieje,  nawołuje za to do pozaprawnej obrony Narodu i Kościoła.

Czy tysiące manifestujących w polskich miastach i miasteczkach, młodych kobiet i mężczyzn mylą mu się z kozackimi szwadronami, a swoje ugrupowanie polityczne uznaje za nowe wcielenie Konfederacji Barskiej?

Jeśli tak jest, to niech już “przejdzie do historii”, jak mówią dzisiaj sprawozdawcy sportowi.