Nieoświecone Oświecenie

W spór o stan wojenny i plan Balcerowicza zupełnie niepotrzebnie zostały wplątane Oświecenie i Wielka Rewolucja Francuska (zob. np. Aleksandra Klich, Balcerowicz to nie stan wojenny, “Gazeta Wyborcza”, 18.XII.2009). Co do rewolucji warto przypomnieć, że nowoczesna demokracja polityczna rozprzestrzeniła się na kontynencie europejskim właśnie po niej i w jej następstwie. Wolność słowa i swoboda debaty publicznej z demokracją tą związane są nierozdzielnie. Tyle w sprawie “wielkiego i niszczącego eksperymentu, którego korzenie sięgały buntu pod murami Bastylii”.

Co do Oświecenia – ryczałtowa opinia, że jest ono synonimem aroganckiego doktrynerstwa wobec realiów życia oraz intelektualnej pychy wobec żywych ludzi, jaką zdają się podzielać różni dyskutanci, jest prostym odwróceniem sterotypu utwardzonego podczas dominacji tzw. “światopoglądu naukowego”, czyli “marksizmu-leninizmu”, a właściwie stalinizmu. Wtedy Oświecenie było dumnym triumfem rozumu napędzającego postęp nieustanny i nieubłagany. Byłem kształcony na podręcznikach wówczas sprokurowanych, więc stereotyp pamiętam dobrze. Dlaczego jednak straszy on dotąd tych, którzy podręczników tych  nawet nie mieli w ręku, bo za ich życia dawno wyszły one z obiegu,  tego nie jestem w stanie zrozumieć.

Chciałbym jednak przypomnieć, że tzw. światopogląd naukowy rozpadł się w Polsce około roku 1956, a jego widmo  kołacze się dotąd głównie w umysłach tych rzeczników prawicy, których specjalnością są egzorcyzmy.

Przez ostatnie półwiecze natomiast obraz Oświecenia  w humanistyce polskiej i europejskiej  zmienił się decydująco – jest ono epoką dramatyczną i wielowartościową, pełną wewnętrznych napięć i dylematów, stanowisk zróżnicowanych i konfliktowych. Mają w niej swoje miejsce, na przykład, wyznawcy historycznego postępu (Wolter, Condorcet) i pierwsi krytycy jego sprzeczności (Rousseau, Sismondi). Do zmiany tego obrazu przyczynili się także polscy historycy idei (Baczko, Jedlicki, Szacki, Walicki), a w dedykowanym Bronisławowi Baczce i wydanym ostatnio “Przeglądzie Filozoficzno-Literackim” (2009, nr 4) można też przeczytać pouczający esej Adama Michnika  (Rewolucja i skandal zła, s. 167-188) poświęcony współczesnej dramaturgii tej problematyki. Skądinąd znanego jako redaktor naczelny “Gazety Wyborczej”.           

***

Biblioteka Śląska w Katowicach, 16. XII. 2009, godz. 17. Spotkanie z czytelnikami w Salonie Literackim Michała Jagiełły.

Podróż do Lilliputu

Na dworcu w Katowicach, po którym mroźny wiatr hula na wskroś, wymyślono przedwczoraj (16 grudnia) nowy sposób informacji, potwierdzający to, że czas jest formą organizacji naszego doświadczenia. Jedną więc wiadomość podaje się na drukowanym rozkładzie jazdy i na bilecie (ekspres Odra do Warszawy o 20.09), drugą zaś wyświetla na tablicy i podaje przez megafony (ten sam ekspres – 20.17). W ten sposób półgodzinne opóźnienie pociągu redukuje się do 20 minutowego, a to, z kolei, można rozproszyć w dystrakcji pasażerów biegających z hali na peron i z powrotem. Jeśli dystrakcji tej nie uspokoi brak rozstrzygającej informacji, odpowiednie okienko jest bowiem zamknięte (wczesny wieczór środkowego dnia tygodnia na dworcu głównym ponad trzymilionowej metropolii), to może uczyni to telewizja. Na jej ekranach pokazują właśnie kolejny epizod gigantomachii czyli zmagań Schetyny z Wassermanem.

W rozdziale trzecim Podróży Gulliwera Jonathana Swifta czytelnik znajdzie “opisanie zabaw dworu lillipuckiego”. 

Dwie nowe szkoły

“Nowa szkoła historyczna”, o której już pisałem przy okazji Wałęsy, wzmacnia swój wizerunek przy okazji Jaruzelskiego. Ma ona mianowicie szczególny stosunek do źródeł – nie pyta  źródeł o nic i nie poddaje ich żadnej krytyce, jeśli żródła te tylko potwierdzają pożądany wyrok tzw. badaczy. Tak zwanych, bo naprawdę nie badają oni niczego: pochodzenia źródła, jego językowej i zapisowej autentyczności, kontekstu bliższego i dalszego, materialności oraz intencjonalności zapisu. Pytania o to, dlaczego rzekome źródło mówiące o wydarzeniach sprzed lat prawie trzydziestu (“notatka Anoszkina”)  zostało ujawnione właśnie teraz, kto i po co je ujawnia, czemu nadaje mu się medialny rozgłos zanim jeszcze zostało naukowo przebadane i skonfrontowane z innymi źródłami? – nie wchodzą w zakres zainteresowań tej szkoły.

Cel jest jasny, choć brudny – jeśli można obsmarować, nada się  każde szambo. Ale jest złudzeniem, że  umywa się w nim ręce.

W tym epizodzie nową szkołę historyczną poparła też walnie nowa szkoła dziennikarska. Charakteryzuje się ona tym, że jest zasadniczo przeciwna lustracji. Ale jej przedstawiciele i przedstawicielki z generałem Jaruzelskim rozmawiają językiem  lustratorów.

 

 

 

  

      

Bronisław Baczko

Przegląd Filozoficzno-Literacki, nr 4, 2009. Dedykowany Bronisławowi Baczce.

“Ktoś kto kształtował nie tylko umysłowość uczniów, ale także ich cielesność i to w wieku dojrzałym, musiał wywierać wpływ magiczny.Baczko taki wpływ zdawał się wywierać, choć wszelkie magie były od niego odległe – był wówczas nie tylko badaczem Oświecenia, był także jego dziedzicem, którym do dziś pozostaje, choć parę razy, w toku ostatnich dekad, koniec Oświecenia obwieszczano.”  

Andrzej Mencwel, Dreszcz historii, tamże, s. 293-303, cytat ze s. 294.

Literatura i socjalizm

Konferencja Literatura i socjalizm, Warszawa 10-11 grudnia 2009 roku zorganizowana przez Instytut Badań Literackich PAN oraz Stowarzyszenie “Pro Cultura Litteraria”.

Udział w dyskusji oraz panelu końcowym pt. “Co robić?”

Nowomowa po polsku

Michał Głowiński, Nowomowa i ciągi dalsze. Szkice dawne i nowe. Universitas, Kraków 2000.

Spotkanie promocyjne w “Gazecie Wyborczej”, 23 listopada 2009.

Ślązacy

Jan Cofałka, Księga Ślązaków, Scholar, Warszawa 2009.

Galeria imponująca, a w niej portrety, rozmowy, wspomnienia i pożegnania. Szkoda tylko, że autor poprzestaje na osobistościach Śląska Górnego i Opolskiego, a nie obejmuje Dolnego. Po półwieczu przeszło i w tym dorobku warto się rozejrzeć. 

Podzięka dla Mariana.

Świat bez zaświata

Retrospektywa Zbigniewa Libery w “Zachęcie”. Znamienny przegląd twórczości uznanego artysty dzisiejszego. Oraz wgląd w tak zwaną sztukę krytyczną.

Popis umiejętności plastycznych, bogactwo gatunków łąmiących podziały gatunkowe, feeria form czasowych i przestrzennych. Proszę koniecznie obejrzeć filmik Obrzędy intymne, skorzystać (?) z instalacji Universal Penis Expander, zabawić się The Doll you love to undress. Można nawet zbudować sobie domowy KL Auschwitz za pomocą Albumu KZ Lego. 

Ale co widzę? To mianowicie, że sztuka krytyczna jest sztuką uzależnioną – od  mediów masowych, od marketów masowych i gadżetów masowych.  Koncepty Libery niewątpliwie są celne, ale jednoznacznie odniesione, przeto ograniczone. W jaki to sposób sztuka zależna może być naprawdę sztuką krytyczną? A może trzeba ją inaczej nazywać – antyrynkowa sztuka rynkowa? To ten świat jest jej dany i poza nim świata już ona nie widzi.

“Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?”