Bohdan Osadczuk (1920-2011)

Dziś, w dniu pogrzebu Bohdana Osadczuka, przypominam to, co powiedziałem o Nim w Sejnach, 7 października 2006 roku, podczas uroczystości nadania Bohdanowi Osadczukowi tytułu “Człowieka Pogranicza”:

Bohdan Osadczuk

Krystyna Janda

Znużyła mnie wczorajsza, szumna renowacja Teatru Telewizji i nie dotrwałem do końca spektaklu. Ta marna sztuczka,  nie była nawet bien faite,  jak dawniej bulwarowe,  nie zasługiwała też na tę obsadę, ani na taką pompę. Zdaje się, że przez te wszystkie lata zaniku teatru w TVP zapomniano, że sztuka sceniczna potrzebuje, a nawet wymaga sztuki słowa.

W piątek natomiast, podczas inauguracji roku akademickiego w lubelskim UMCS (byłem tam z powodu doktoratu honorowego Jerzego Pomianowskiego) słyszałem i widziałem Krystynę Jandę, czytającą fragmenty listów i wspomnień Marii Skłodowskiej-Curie. Nie była w scenicznym stroju, lecz w swoim własnym kostiumie, stała w uczelnianej auli za katedrą, a do czytania potrzebowała okularów. Wyglądało na to, że jest tutaj na swoim miejscu, zaś teksty czytała tak, jakby  spotkała się nie z rolą, lecz z osobą i stawała inkarnacją wielkiej uczonej, dramatycznej osobowości.

Byłem przy tym, a nawet bywałem w tym.   

Jeszcze nie umarła

Wczoraj z Marysią (wnuczka, 12 lat) na Les Miserables. Sala wypełniona po brzegi, nikt nie wyszedł, ani nawet nie kaszlnął, po finale owacja na stojąco.

Więc jednak żyje ta przedwieczna, plebejska, ludowa legenda o wolności i sprawiedliwości.

A czerwony sztandar powiewa dumnie na scenie operetki.

 

Przypadek

Nie chciałem już do tego wracać, ale jednak nie daje mi to spokoju. Pisarz mówi tak:

“Chodziliśmy wtedy na Polonię Warszawa. Za komuny Polonia była szykanowana jako klub o rodowodzie przedwojennym, inteligenckim, obcym klasowo. Za tym kibicowaniem szła historia, wielu sportowców tego klubu oddało życie w czasie wojny. Kiedy patrzę na patriotyczna oprawę dzisiejszych kibiców, wspominam tamte czasy. To taka pałeczka w sztafecie walki o wolną Polskę”.

Cytat jest wierny – słowo w słowo. Nie podaję gdzie i kiedy opublikowany, bo musiałbym opisywać kontekst, a tego mi się nie chce.

Nie sądzę, żeby po tym “dżihadzie” na stadionie Legii zmienił zdanie. Może się jeszcze w nim umocnił. A przecież kontynuacja  jest oczywista – to nie “pałeczka wolnej Polski” , to tradycja przedwojennych pałkarzy.  

 Co się stało Markowi? Jeszcze kilka lat temu prosił mnie o wypowiedź na swoim jubileuszu, a potem rozmawialiśmy całkiem dorzecznie o jego utworach. 

Przypadek znany – z utworami krucho. Im bardziej krucho artystycznie – tym bardziej radykalnie politycznie.

***

Spóźnione podziękowanie – Jackowi Głażewskiemu – za książkę: Władimir Britaniszski, Rzeczpospolita poetów.Szkice i eseje. T.I. Tradycje literatury polskiej, wybór, przeklad i opracowanie Jacek Głażewski. Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2010.

Poeta, krytyk, znawca literatur i tłumacz – osobowość twórcza oraz impresywna. Autora miałem możność poznać, więc tym bardziej się cieszę z tego przekładu.

Brzozowski we Florencji

Z przyjemnością zawiadamiam, że 13 listopada na ścianie domu (Poggio Imperiale 10), w którym prawie dwa lata mieszkał Stanisław Brzozowski, zostanie odsłonięta tablica pamiątkowa.

Tekst w załączniku: Brzozowski – tablica we Florencji

Wszystko to jest dziełem Towarzystwa Polsko-Włoskiego w Toskanii, a zwłaszcza pani Marii Gratkowskiej, która jest jego prezesem.

Znowu “Pióropusz”

Tylko fragment mojej recenzji powieści Mariana Pilota: Dok1 Pióropusz

Całość ukaże się w październikowym numerze “Forum Kobylińskiego”, które wydawane jest, rzecz jasna, w Kobylinie. Przez pana Michała Ciesielskiego, który jest więcej niż redaktorem, bo sprawcą tego periodyku.

Kobylin jest wielkopolskim miasteczkiem, położonym wzdłuż drogi Krotoszyn-Rawicz, więc poniekąd i w moich rodzinnych stronach (przed wojną moi rodzice mieszkali w Rawiczu).

Jednak

Po wyborach jedno słowo: tuzinek. Rzeczownik odprzymiotnikowy.

Takie mi przyszło, jako miano niektórych liderów.

Aukcja dla Ani

Ani słowa o wyborach.

Wczoraj wieczorem “Aukcja dla Ani” w TR Warszawa. Ania Trojanowska, młoda reżyserka teatralna, a wcześniej moja  magistrantka, od dziewięciu lat choruje na stwardnienie rozsiane, zaś bardzo drogi lek pomocny nie jest refundowany przez NFZ. Jej teatralni przyjaciele zorganizowali więc tę aukcję,  artyści ofiarowali kilkadziesiąt prac, przybyło  ponad sto osób, pośród nich siedziała uśmiechnięta i pogodna  Ania. Otwierał wieczór Grzegorz Jarzyna,  śpiewała Aga Zaryan, gospodarzem był Tomasz Karolak, zaś aukcję efektownie i efektywnie prowadził kolega, którego nazwisko mi umknęło. W każdym razie robił to tak dobrze, że moja, na przykład, oferta została przebita trzykrotnie. Ale nie mam o to żalu, gdyż wszystko szło na fundusz Ani. Przeciwnie – jestem jemu, organizatorom i wszystkim obecnym prawdziwie wdzięczny. Przydarzyło mi się bowiem partycypować, czyli mieć cząstkę,  w wyjątkowym spotkaniu. Wychodząc z pustymi rękami pozostałem wypełnionym.        

Dwa pamiętniki

Drobne robótki filologiczne dają czasem do myślenia. Zob: Dwa pamiętniki

Next Page »