***

W. J. T. Mitchell, Czego chcą obrazy? Pragnienia przedstawień, życie i miłości obrazów. Przełożył Łukasz Zaremba. Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2013.

Łukasz swoim darem zobowiązał mnie do czytania, a czytanie (podczytywanie), z kolei, zmieniło na korzyść mój stosunek do Mitchella. Co jeszcze umocniła lektura rozmowy z autorem Czego chcą obrazy? zapisana przez Magdę Szcześniak i Łukasza Zarembę (“Konteksty”, nr 3, 2013, s. 3-9) oraz eseju Łukasza (Ikonoklaści i ikonofile, tamże s. 9-15).

Przykra różnica

W przyjaznych belgradzkich rozmowach dość często przytrafiał mi się szczególny efekt obc0ści.  Ilekroć  Ivan Colović, który nie tylko wydał Wyobraźnię antropologiczną w swojej renomowanej serii (“Biblioteka XX wek“), ale i szczodrze mnie gościł, używał frazy “po wojnie”, tylekroć musiałem sobie uprzytamniać, że to nie chodzi   o II wojnę światową, lecz o wojnę domową w krajach dawnej Jugosławii. I ta, niewątpliwie dla nas korzystna, różnica sprawiała mi przykrość a nie przyjemność.

***

Mirosław Pęczak, Subkultury w PRL. Opór, kreacja, imitacja. Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2013. Mirkowi dziękuję z opóźnieniem, ale to z powodu wzruszenia dedykacją ożywiającą najlepsze wspomnienia.

Realiści, realizm, realność. W stulecie śmierci Bolesława Prusa. Redakcja naukowa Ewa Paczoska, Bartłomiej Szleszyński, Dawid. M. Osiński. Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2013. To jest tom wprawdzie pokonferencyjny, lecz bogaty i ważny.

Ukraiński palimpsest. Oksana Zabużko w rozmowie z Izą Chruślińską. Przedmowa Adam Michnik. Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego. Wrocław 2013. Dziękuję Izie za dobre słowo, a o wszystkim juz napisałem (zob. zapis z 21 lutego 2014 r.).

Dorota Sieroń-Galusek, Stempowski, Czapski, Miłosz. Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 2013. Rzecz należycie pomyślana i napisana, a na dodatek – pięknie wydana. Dziękuję autorce, gratuluję wydawcy, pewnie jeszcze do książki wrócę.

Profesor to nie obelga. Alfabet Bronisława Geremka. Wybór, układ i opracowanie Jacek Głażewski. Słowo wstepne Henryk Samsonowicz. Universitas, Kraków 2013.  Autoportret historyka, intelektualisty, polityka wielkiej miary, szkicowany fragmentami jego pism i zmyślnymi “linkami” między nimi. Gratuluję Jackowi pomysłu i wykonania.

 

 

 

Między Niemcami a Rosją…

Ostatni zeszłoroczny numer “Krytyki Politycznej” (34/2013) był “wydaniem specjalnym” pod tytułem “Co dalej z niemiecką Europą?, zaś  tegoroczny “Rocznik filozoficzny” (nr 7 2013/2014) “Teologii Politycznej” zanęca nas hasłem tytułowym: “Niech żyją fajne Niemcy!”. Nie uważam, by redaktorzy obu periodyków oderwali się od rzeczywistości, ponieważ tego, że znowu będziemy się pytać: “Co dalej z Rosją?”, w zeszłym roku nikt nie przewidywał. Niemcy zajmują mnie tak osobiście, że po półwiecznej prawie przerwie znowu próbuję czytać w ich języku, ale oba wydania specjalne,  odkładam na lepsze czasy. Oczywiście, z podziękowaniem dla redaktorów, którzy uprzejmie mi je przesłali.

W “Krytyce Politycznej” zwracam tylko uwagę na krytyczne refleksje Andrzeja Walickiego o książce Borysa Kagarlickiego, Imperium peryferii. Rosja i system światowy (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012), bardzo na czasie, zaś w “Teologii Politycznej” zaciekawił mnie blok poświęcony Jarosławowi  Iwaszkiewiczowi, a w nim zwłaszcza esej Mateusza Matyszkowicza, Szatan ze Wschodu,  sugerujący, że Matka Joanna od Aniołów była właściwą Iwaszkiewiczowi, artystycznie sublimowaną odpowiedzią na wiadomości o zbrodni katyńskiej.

Takt

Tego samego dnia, w którym doszła nas wieść o tajemniczym zniknięciu Boeinga tajlandzkich linii lotniczych z 239 osobami na pokładzie, po Warszawie jeździł reklamowy autobus Lufthansy z takimi hasłami: “Wylecieć z Polski. Wylądować w Azji. Znaleźć spokój w sobie”.

Kolejność

Leszek Jażdżewski przysłał mi najnowszy numer redagowanego przez siebie periodyku “Liberte”, a w nim zaraz przeczytałem zapis spotkania z Adamem Michnikiem, bo już o tym rozmawialiśmy (Polska dialogu, Polska krzyku. Spotkanie w ramach  tygodnia wolności w klubie 6. dzielnica w dniu 11 czerwca 2013.  “Liberte”, XVI numer, styczeń- marzec 2014, s. 124-137). Krzyków można było wcześniej posłuchać w internecie, ale mnie wzrokowca pobudza lepiej słowo drukowane, niż wszelka fonografia, nawet dzika. Jest oczywiste, że to nie była żadna “żywiołowa reakcja sali” , lecz napaść przygotowanej ekipy, która chciała spotkanie zerwać wyćwiczonymi uprzednio środkami, do których należały nie tylko gwizdy i krzyki, ale także zwyczajne obelgi. Adam Michnik zachował się wobec tego wszystkiego z olimpijską godnością, Leszek Jażdżewski skutecznie interweniował i obaj dyskusję doprowadzili do owocnego finału.

 To, co mnie zastanawia w tym incydencie, to powtarzalność środków, jakimi posługują się takie ekipy. Podobnych użyto wtedy, kiedy próbowano zerwać wykład Magdy Środy na UW oraz podczas naszej dyskusji o przemocy na uniwersytecie (zob. zapis z 9 marca 2013 r.). Czarne przebrania, skandowane okrzyki, teksty obelżywych haseł, buczenia, gwizdy i rechoty. Tak się złożyło, że 11 listopada ubiegłego roku jechałem porannym ekspresem do Warszawy. Kolejne grupki czarnych  przebierańców wsiadały do niego w Zielonej Górze, Poznaniu, Koninie i zapełniały korytarze. Mowa ich głów i ciał była ta sama, a narastała w miarę zbliżania się do Warszawy oraz opróżniania kolejnych puszek i flaszek. Gdzieś od Kutna albo Łowicza, po tym jak z pociągu rzucono petardy, zaczął nas patrolować helikopter. Unosił się on jednak tak wysoko, że nie zwiększał poczucia bezpieczeństwa zwykłych pasażerów. O wiele lepsze dla nas i tańsze dla państwa (czyli podatników) byłyby cywilne i mundurowe patrole policyjne w pociągu, które jeszcze na dodatek mogłyby ściągnąć niemałe kwoty z należnych mandatów. Wszystkie akcje tych przebierańców bowiem nie są chwil0we i żywiołowe, lecz ćwiczone długofalowo i specjalnie. Dlatego nie wystarczy okazyjnie polatać nad nimi helikopterem, trzeba być do  nich  przygotowanym lepiej, niż ci, co je przygotowują.

Cios osobisty

Niespodziewanie rozmowy z Małgosią Szpakowską, które wiodły jej wierne akolitki (Outsiderka. Rozmowy z Małgorzatą Szpakowską. Rozmawiają Agata Chałupnik, Justyna Jaworska, Justyna Kowalska-Leder, Joanna Krakowska, Iwona Kurz, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013) okazały się dla mnie ciosem osobistym. Wiedziałem, oczywiście, po półwiecznej przeszło przyjaźni, że ojciec Małgosi wyszedł z domu na wojnę przed 1 września 1939 roku i nigdy już nie powrócił (zginął w Katyniu). Byłem więc świadom, że wychowała ją mama, a ojca nigdy nie widziała. Z tych rozmów wynika jednak niezbicie, że Małgosia wzrosła i wychowała się w prawdziwym “domu kobiet”, gdyż oprócz mamy towarzyszyły jej dzieciństwu ciocia i dwie babcie. To wszystko rozumiem, ponieważ wiem od dawna, że nosi ona w sobie siostrzaną dobroć. Skąd jednak w niej ten męski intelekt, który wszyscy podziwiamy, skoro mężczyźni zjawili się w jej życiu wtedy, kiedy już się uformował? Jest tylko jedna odpowiedź, która sama się narzuca – mianowicie z genów!

Ale ja nie wierzę w żyjątka nazywane genami. Uważam, że są one tylko słowem wskazującym obecną granicę tego, co naukowo usankcjonowane. Cios wymierzony w podstawy mojej niewiary jest ciosem osobistym.

“Pogranicza” i “kresy”

Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych rozpoczynaliśmy wraz z szerokim gronem sojuszników ( “Pogranicze”, “Gardzienice”, “Borussia” i inni) działania społeczne nazwane animacją kultury, używaliśmy rozmyślnie słowa “pogranicza”. Pogranicze jest miejscem spotkania, równoprawnego sąsiedztwa.I takiego sąsiedztwa chcieliśmy.

A dziś w polszczyźnie medialnej panują “kresy”. Czego chcą ci, co uprawiają mentalną resztówkę kolonialnej dominacji?

Jutro

Jackowi Kuroniowi w 80 rocznicę urodzin

Nauczka

– Z tych nadwiślańskich  miodów to najlepszy jest z nawłoci – mówi do mnie znajomy pszczelarz w saunie.

– A gdzie ta Nawłoć tutaj, pytam, mając w pamięci Przedwiośnie.

– Jak to gdzie? Prawie wszędzie, całe łany na tych łąkach pod wałem.

– Takie żółte, domyślam się, mietliste?

– No tak, jak w sierpniu, wrześniu rozkwitną, to pszczoły szaleją.

Dzięki tej rozmowie dowiedziałem się, że nawłoci nie wymyślił Stefan Żeromski. Na nauczkę nigdy nie jest za późno, nawet gdy się jest emerytowanym profesorem.